Zagłada Zamojszczyzny

„Zawada pod Zamościem. 5 grudnia 1942 roku o trzeciej nad ranem Niemcy otoczyli wioskę. Trzask wyłamywanych drzwi i ujadanie psów, wrzask gestapowców. W kilka minut wszyscy musieli opuścić domy. Zebrano nas na placu przy kościele w Wielączy (nasz dom był bliżej kościoła), skąd podwodami (wozami konnymi) zawieziono nas do Zamościa. W obozie przejściowym, przeznaczonym dla tysiąca osób, było nas kilkanaście tysięcy. Nędzne, drewniane baraki bez podłóg, niektóre nawet bez prycz. Na zewnątrz trzaskający mróz, wewnątrz błoto po kolana. Straszliwy głód. Badania rasowe, selekcja, oddzielanie dzieci od rodziców. Ja mam śniadą cerę, uznano więc mnie za Cygana. Razem z trzyletnią, bardzo chorą siostrą Grażyną trafiłem do najgorszej grupy. Byli tam tylko dzieci i starcy. Te dzieci nie nadawały się do germanizacji, a starcy do pracy. Ich przeznaczeniem, wcześniej czy później, miała być śmierć” – tak po kilkudziesięciu latach wspominał początek akcji wysiedleńczej na Zamojszczyźnie 10-letni wówczas Zdzisław Wróbel[1].

28 listopada 2017 roku przypada 75. rocznica rozpoczęcia wysiedleń Polaków z Zamojszczyzny. Ten region Polski – na który składają się powiaty biłgorajski, hrubieszowski, tomaszowski i zamojski – znajdował się w II RP na pograniczu Polski centralnej (Lubelszczyzny) i Kresów Wschodnich (Wołynia). Zapoczątkowana w listopadzie 1942 roku przez niemiecki aparat okupacyjny eksterminacja Polaków na Zamojszczyźnie była kontynuowana w latach 1943-1944 przez Ukraińską Powstańczą Armię, która przybyła tam w pościgu za Polakami uciekającymi przed ludobójczą czystką na Wołyniu.

Generalny Plan Wschodni

Niemiecka akcja wysiedleńcza na Zamojszczyźnie – podczas okupacji wchodzącej w skład dystryktu lubelskiego w Generalnym Gubernatorstwie – została podjęta w ramach realizacji Generalnego Planu Wschodniego (Generalplan Ost, GPO). Był to plan osiedleńczy i germanizacyjny Europy Środkowej i Wschodniej opracowany w 1941 roku w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy pod kierownictwem Heinricha Himmlera. Jego podstawę stanowiła nazistowska koncepcja zdobycia „przestrzeni życiowej” na Wschodzie, rzekomo należącej się niemieckiej „rasie panów”.

Teren objęty planem miał się rozciągać na wschód od granic III Rzeszy z 1939 roku – tj. od linii Jeziora Ładoga na północy do Morza Czarnego na południu. W tym celu zamierzano wysiedlić i wyniszczyć większość zamieszkującej te tereny ludności słowiańskiej (około 51 mln), a na jej miejsce osiedlić Niemców z Rzeszy, państw satelickich i okupowanych przez Niemcy. GPO przewidywał także eksterminację 5-6 mln Żydów zamieszkujących Europę Środkowo-Wschodnią, w tym głównie okupowane ziemie polskie. Dalekosiężnym celem GPO było ustanowienie Nowego Ładu w Europie, na który miały się składać hegemonia III Rzeszy od Atlantyku po Ural oraz eksterminacja Żydów i większości Słowian.

W stosunku do Rosjan autorzy GPO zalecali biologiczne unicestwienie metodą wstrzymania przyrostu naturalnego. Polacy mieli być w większości (80-85 proc.) eksterminowani bądź wysiedleni do Syberii Zachodniej, z wyjątkiem 3 do 4,8 milionów, które zamierzano pozostawić w charakterze niewolniczej siły roboczej. Wysiedleniem lub wyniszczeniem zamierzano też objąć 50 proc. Czechów, 65 proc. Ukraińców i 75 proc. Białorusinów. Na terenach przeznaczonych pod kolonizację planowano osiedlić 4 miliony Niemców w ciągu pierwszych 10 lat, a w dalszych latach jeszcze 6 milionów.

GPO składał się z kilkunastu dużych i kilkudziesięciu mniejszych planów realizowanych równocześnie. Podzielono je na dwie fazy: tzw. Mały Plan – realizowany podczas wojny, oraz tzw. Duży Plan – który miał być realizowany przez 30 lat po zakończeniu drugiej wojny światowej.

Mały Plan był w znacznej mierze kontynuacją prowadzonej od początku okupacji niemieckiej eksterminacji polskiej inteligencji oraz osób zaangażowanych w II RP w działalność społeczną i polityczną lub znanych z antyniemieckiego nastawienia. Natomiast realizację Dużego Planu postanowiono przyspieszyć i rozpocząć ją jeszcze podczas wojny. Decyzja ta zapadła w otoczeniu Himmlera w czerwcu 1942 roku.

Pierwszą fazą realizacji Dużego Planu miało być wysiedlenie 110000 Polaków z Zamojszczyzny oraz tzw. ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej w Generalnym Gubernatorstwie (Akcja Reinhardt). Wysiedlenia na Zamojszczyźnie stanowiły kontynuację wysiedleń Polaków podjętych jesienią 1939 roku na tzw. ziemiach wcielonych do Rzeszy, w wyniku których wysiedlono (wypędzono) z tych terenów do GG oraz w ramach przesiedleń wewnętrznych i rugów 838878 Polaków i Żydów, w tym 625631 z Kraju Warty.

Akcja wysiedleńcza

20 lipca 1941 roku przybył do Zamościa Heinrich Himmler i wydał polecenie utworzenia na Zamojszczyźnie Niemieckiego Okręgu Osiedleńczego. Sam Zamość miał być przemianowany na Himmlerstadt. Ponieważ jednak dostrzeżono niezręczność sytuacji, w której Hitler nie miałby „swojego” miasta, natomiast Himmler tak, ostatecznie nazwy nie zmieniono.

W listopadzie 1941 roku niemiecki aparat terroru przeprowadził na Zamojszczyźnie ograniczoną akcję wysiedleńczą, której celem było zbadanie reakcji społeczeństwa polskiego. Przy współudziale kolonistów niemieckich z miejscowości Brody Duże (gmina Szczebrzeszyn) wysiedlono wówczas 2098 Polaków z sześciu podzamojskich wsi. Początkowo przetrzymywano ich w koszarach w Zamościu, a następnie przewieziono do sześciu nadbużańskich wsi w gminie Dubienka. Na miejsce wysiedlonych Polaków sprowadzono Niemców z Besarabii. Właściwa akcja wysiedleńcza rozpoczęła się rok później.

12 listopada 1942 roku Himmler wydał rozporządzenie nr 17 C, które wyznaczało obszar powiatów biłgorajskiego, hrubieszowskiego, tomaszowskiego i zamojskiego jako tzw. „pierwszy obszar osadniczy” w Generalnym Gubernatorstwie. Realizację zadania powierzono dowódcy SS i policji w dystrykcie lubelskim, którym był SS-Obergruppenführer Odilo Globocnik (1904-1945). Akcja wysiedleńcza objęła od 100 do 110 tys. Polaków, w tym 30 tys. dzieci. Na ich miejsce zamierzano osiedlić 60 tys. Niemców.

Pierwsze wysiedlenia w ramach realizacji Dużego Planu GPO nastąpiły w nocy z 27 na 28 listopada 1942 roku w miejscowości Skierbieszów w powiecie zamojskim. Wysiedlanym Polakom zezwalano tylko na zabranie bagażu podręcznego do 30 kg. Już na samym początku brutalnie rozdzielano rodziny i odbierano matkom dzieci. Wysiedleńców umieszczono w obozach przejściowych w Zamościu i Zwierzyńcu. Tragiczne warunki panujące w obozie w Zamościu zapamiętała m.in. 10-letnia wówczas Adela Pypa: „Z braku miejsca ulokowano nas na środku baraku, gdzie było dużo błota. Zorientowałam się, że bardzo dużo osób umiera. Śmierć była zjawiskiem rozplanowanego dnia. Z rana ludzie dawali znać blokowemu, ile osób zmarło. Jedzenie było bardzo skromne i niewystarczające. Ciągle byliśmy głodni. Rano czarna kawa, jeden bochenek chleba z dodatkiem trocin. Na obiad zupa ze zgniłek brukwi oraz »specjalny dodatek« – wszy, które się utopiły. Na kolację czarna kawa”[2].

Stanisław Czarnecki – zatrudniony w tym obozie jako furman – stwierdził w swojej relacji, że codziennie wywożono z obozu „około 30 trupów dzieci, które były chowane na cmentarzu bez trumien. Gdy była zaś ciemna noc, bez względu na pogodę, wywoziliśmy dzieci same bez rodziców i bez starszych osób do pociągu, który stał koło rampy buraczanej”[3]. Dzieci te kierowano prawdopodobnie do ośrodków germanizacyjnych w Rzeszy.

Internowanych w obozach przejściowych podzielono na cztery kategorie: osoby przeznaczone do „ponownego zniemczenia”, kierowane do specjalnego obozu w Łodzi na dalsze badania rasowe, osoby uznane za zdolne do pracy przymusowej i kierowane w tym celu do Rzeszy lub na Wschód, osoby powyżej 60 lat niezdolne do pracy i odebrane rodzicom dzieci do 14 lat, które kierowano do tzw. wiosek rentowych w powiatach garwolińskim, mińskim, siedleckim i sokołowskim, wreszcie osoby przeznaczone do eksterminacji w KL Auschwitz i KL Lublin (Majdanek).

Do KL Auschwitz deportowano z Zamojszczyzny około 1300 Polaków, których zarejestrowano jako więźniów. Wedle relacji niektórych polskich więźniów KL Auschwitz, do obozu tego przybywały też transporty z wysiedleńcami z Zamojszczyzny, których nie rejestrowano jako więźniów, ale zabijano w komorach gazowych tak samo jak transporty żydowskie. Relacje te jednak nie znajdują potwierdzenia w innych źródłach.

Zofia Bratro – polska więźniarka polityczna nr 27182 – zapamiętała, że wśród przywiezionych do Auschwitz z Zamojszczyzny „było dużo kobiet starych, kaleki i dziewczęta. Były to kobiety wiejskie. Niektóre z nich po raz pierwszy jechały pociągiem, po raz pierwszy zetknęły się z esesmanami, z obozem koncentracyjnym. Nie mogły w żaden sposób zrozumieć tego, co ich spotkało, nie umiały się dostosować do życia obozowego. Żyły w kompletnej abnegacji. Całymi godzinami siedziały na kojach i rozpaczały, rozmawiając o kurach, gęsiach, krowach i pozostawionym gospodarstwie. Nie posiadały żadnej odporności, ani psychicznej, ani fizycznej. Ginęły jak muchy”[4].

Matki z dziećmi i nieletnich do 14 roku życia esesmani zabijali zastrzykami fenolu. Obóz przeżyło było tylko pięciu chłopców i 41 dziewczynek. Spośród wysiedleńców z Zamojszczyzny deportowanych do KL Auschwitz i zarejestrowanych jako więźniów zginęło 80 proc[5].

W gronie wysiedleńców z Zamojszczyzny osadzonych w obozie koncentracyjnym na Majdanku znajdował się m.in. 9-letni wówczas Władysław Obirek. Tak zapamiętał pobyt w obozie: „Zanim nas wprowadzili do środka obozu, odbyło się oddzielanie kobiet od mężczyzn. Jęk, lament. Niemcy szczuli nas psami. (…) Cała nasza rodzina musiała się zmieścić na jednej pryczy. Ludzie leżeli też na ziemi. Wszędzie wszy, pluskwy. Kubeł na nieczystości zapełnił się w 20 minut. Potem jego zawartość się wylała”. Rodzina Obirków miała jednak szczęście, ponieważ została zwolniona z obozu 10 sierpnia 1943 roku w wyniku akcji Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Zwolniono wtedy z Majdanka 85 rodzin wysiedleńców z Zamojszczyzny. „Moja mama ważyła tylko 25 kilogramów, ja miałem tyfus” – wspomina Władysław Obirek[6].

Do marca 1943 roku wysiedlono około 51000 Polaków. Na ich miejsce przybyło 9000 kolonistów niemieckich z Besarabii i Ukrainy oraz dalszych 4000 do końca 1943 roku. Wśród kolonistów tych byli m.in. rodzice późniejszego prezydenta Niemiec Horsta Köhlera, który urodził się w Skierbieszowie 22 lutego 1943 roku. Na miejsce 15000 Polaków wysiedlonych z 63 wsi powiatu hrubieszowskiego przesiedlono też około 7000 Ukraińców z powiatu zamojskiego w ramach realizowanej od połowy stycznia do marca 1943 roku tzw. Ukraineraktion. Celem tej akcji miało być stworzenie „pasa ochronnego” z ludności ukraińskiej, który osłaniałby kolonie niemieckie przed atakami polskiej partyzantki. Wedle hitlerowców Ukraińcy świetnie nadawali się do tej roli ze względu na ich wrogość do Polaków. W dalszych niemieckich planach także pobyt Ukraińców na Zamojszczyźnie miał być czasowy.

Na ratunek wysiedleńcom z Zamojszczyzny w miarę możliwości spontanicznie pospieszyło społeczeństwo polskie z tych regionów okupowanego kraju, do których kierowano wysiedlanych. Próbowano ratować przede wszystkim dzieci, których los był najtragiczniejszy. Zdzisław Wróbel opisał to następująco: „Kiedy 1 lutego pociąg wjechał na stację w Siedlcach, na peronie ułożono ponad 20 ciał. Zapamiętałem ten ogromny tłum. Ludzie dowiedzieli się, że przyjedzie pociąg z »dziećmi z Zamojszczyzny« i przyszli nas ratować… Było wiele pielęgniarek, lekarzy, kolejarzy i cywilów. Panował nieopisany bałagan. Ktoś poczęstował mnie zupą. Nigdy wcześniej i nigdy później zwykła zupa tak wspaniale mi nie smakowała. Tamtego dnia po raz ostatni widziałem Grażynkę żywą, prosto z dworca trafiła do szpitala. Mnie wraz z innymi umieszczono w gmachu RGO (Rady Głównej Opiekuńczej), skąd po kilku dniach zabrała mnie jakaś kobieta. Była to dość tęga pani o miłym, ciepłym uśmiechu. Wyciągnęła do mnie rękę i zapytała, czy nie zechciałbym z nią pójść. Chciałem. Nie miałem wyboru. Mąż tej kobiety był zdunem, w domu było kilkoro dzieci”[7].

Dzieci z transportów kierowanych do Rzeszy były wykupywane z rąk konwojentów niemieckich m.in. przez mieszkańców Warszawy. Warszawiacy zorganizowali też akcję dożywiania transportów dzieci z Zamojszczyzny.

Powstanie zamojskie

Wysiedlenia Polaków zostały przerwane w marcu 1943 roku na skutek spontanicznego i zorganizowanego oporu stawianego przez miejscową ludność oraz partyzantkę BCh, wspartą później przez GL i AK. Już w połowie grudnia 1942 roku na Zamojszczyznę przybył komendant główny BCh Franciszek Kamiński. Po naradzie z miejscowym kierownictwem BCh wydał rozkaz koncentracji sił partyzanckich BCh w Puszczy Solskiej i rozpoczęcie kontrataku. Akcję przeciwdziałania wysiedleniom ze strony polskiej partyzantki Niemcy nazwali „powstaniem zamojskim”. Rozpoczęło się ono 30 grudnia 1942 roku starciem pod Wojdą w powiecie zamojskim pomiędzy niemieckim batalionem do zadań specjalnych oraz odziałem BCh ppor. Jerzego Mara-Meÿera, wspartym przez oddział partyzantów radzieckich Wasyla Wołodina. Było to pierwsze w historii drugiej wojny światowej starcie partyzanckie o charakterze bitwy.

Największa bitwa powstania zamojskiego została stoczona 1 lutego 1943 roku pod Zaborecznem w powiecie tomaszowskim. Około 250 partyzantów BCh pod dowództwem kpt. Franciszka Bartłomowicza rozgromiło w zasadzce I Zmechanizowany Batalion Żandarmerii, liczący około 600 ludzi. Straty niemieckie wyniosły ponad 100 zabitych i nieznaną liczbę rannych przy stratach polskich wynoszących jednego zabitego i dwóch rannych. To po tej klęsce dowódca rozbitego batalionu niemieckiego – mjr Ernst Schwieger – użył jako pierwszy określenia „powstanie” wobec polskiego oporu na Zamojszczyźnie. Klęska Niemców pod Zaborecznem spowodowała wstrzymanie akcji wysiedleńczej na okres czterech miesięcy.

„Powstanie zamojskie” było dziełem głównie Batalionów Chłopskich – dzisiaj marginalizowanych przez państwową politykę historyczną. Nasuwa się w tym miejscu pytanie, dlaczego w obronie Zamojszczyzny nie wzięły udziału tak obecnie gloryfikowane Narodowe Siły Zbrojne – które pewien publicysta uważa za podobno drugą co do wielkości i najlepiej zorganizowaną formację zbrojną polskiego podziemia.

Celem stłumienia polskiego oporu od 23 czerwca do 15 sierpnia 1943 roku Niemcy przeprowadzili operację „Wehrwolf” (Wilkołak), do której zaangażowano duże siły policji, żandarmerii, SS, 10000 żołnierzy Wehrmachtu oraz ukraińską policję pomocniczą. Ta ostatnia była formacją kolaboracyjną złożoną z Ukraińców, przeważnie nacjonalistów, działającą na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Została powołana na mocy zarządzenia generalnego gubernatora Hansa Franka z 17 grudnia 1939 roku. Funkcjonariusze ukraińskiej policji pomocniczej brali aktywny udział m.in. w aresztowaniach polskiej inteligencji w Stanisławowie w 1941 roku oraz w mordach na ludności żydowskiej, w tym w likwidacji gett żydowskich. Pełnili także służbę w KL Lublin (Majdanek). Byli umundurowani w mundury SS, a na czapkach nosili okrągły znak z żółtym tryzubem na niebieskim tle.

W rezultacie operacji „Wehrwolf” wysiedlono ze 171 wsi ponad 60000 Polaków, których umieszczono w obozach przejściowych w Zamościu, Zwierzyńcu i Budzyniu. Większość z nich trafiła na roboty przymusowe do Rzeszy, a pozostali do KL Lublin (Majdanek), gdzie zginęło około 1000 osób. Podczas operacji „Wehrwolf” różne formacje niemieckie wspierane przez ukraińską policję pomocniczą przeprowadziły pacyfikacje i egzekucje w około 100 miejscowościach. Blisko 8000 aresztowanych wówczas Polaków zamordowano w Rotundzie Zamojskiej – specjalnym więzieniu gestapo.

Jeszcze przed rozpoczęciem operacji „Wehrwolf” doszło 1 czerwca 1943 roku do zagłady wsi Sochy w gminie Zwierzyniec (powiat zamojski). Zbrodni tej dokonali żołnierze Wehrmachtu przy współudziale lotnictwa niemieckiego. Ogółem zamordowanych zostało około 200 osób (po ekshumacji zidentyfikowano 88 mężczyzn, 45 dzieci i 52 kobiety). Ocalał tylko jeden dom. Reszta została spalona i zburzona. Sochy są zaliczane obok Michniowa na Kielecczyźnie, czeskich Lidic i francuskiego Oradour-sur-Glane do największych symboli niemieckiego barbarzyństwa podczas drugiej wojny światowej.

Wszystko jednak poszło nie pomyśli Himmlera i Globocnika. Opór polskiego podziemia był silniejszy niż się spodziewali. Dlatego ostatecznie zdecydowali się zawiesić akcję wysiedleńczą do końca wojny.

Ofensywa UPA

W drugiej połowie 1943 i pierwszej połowie 1944 roku Zamojszczyzna stała się ponadto obiektem zbrodniczej akcji Ukraińskiej Powstańczej Armii. W wyniku ofensywy UPA ludność polska (resztki pozostałe po wysiedleniach oraz uciekinierzy z Wołynia) została doszczętnie wyniszczona w części powiatów biłgorajskiego, hrubieszowskiego i tomaszowskiego. Działania UPA charakteryzowały bestialskie i zwyrodniałe metody, znane już z akcji ludobójczej na Wołyniu. Polska partyzantka rozpoczęła – tak samo jak rok wcześniej przed Niemcami – akcję samoobrony. To właśnie w ramach tej samoobrony doszło m.in. do polskiego ataku na bazę UPA i policji ukraińskiej w Sahryniu (powiat hrubieszowski) 10 marca 1944 roku. UPA dokończyła na Zamojszczyźnie dzieła zniszczenia rozpoczętego przez Niemców.

Ukraińska historiografia przedstawia ofensywę UPA na Zamojszczyźnie jako odwet za działania podjęte przez polską samoobronę i partyzantkę przeciw Ukraińcom, których Niemcy osiedlili na Zamojszczyźnie w ramach Ukraineraktion. Ponadto nacjonalistyczni historycy ukraińscy uważają, że ludobójstwo dokonane na Polakach na Wołyniu w 1943 roku miało być sprowokowane przez domniemane polskie ataki na osadników ukraińskich na Chełmszczyźnie (1942 r.) i Zamojszczyźnie (1943 r.). Historiografia polska wykazała absurdalność tej teorii w wypadku Chełmszczyzny, gdzie większość spośród około 400 ofiar ukraińskich zginęła z rąk niemieckich, a nie polskich.

W wypadku Zamojszczyzny polska akcja przeciw osadnikom ukraińskim rozpoczęła się później (maj 1943 r.) niż banderowskie ludobójstwo na Wołyniu (luty 1943 roku). Trudno więc uważać ją za przyczynę tego ludobójstwa. Głoszący takie tezy historycy i publicyści ukraińscy nie potrafią zauważyć, że ofiarami ludobójstwa – tak na Wołyniu jak i Zamojszczyźnie – stali się Polacy, a nie Ukraińcy.

Ofensywa UPA na Zamojszczyźnie pod koniec 1943 i w pierwszej połowie 1944 roku stanowiła kontynuację ludobójczej czystki etnicznej na Wołyniu i miała na celu w pierwszej kolejności wymordowanie tych Polaków, którzy uciekli tam z Wołynia, a w dalszej kolejności opanowanie Zamojszczyzny uważanej przez nacjonalistów ukraińskich za ziemię czysto ukraińską.

Bilans

Ogółem podczas dwóch akcji wysiedleńczych wysiedlono z Zamojszczyzny około 110000 Polaków z 297 wsi. 4454 dzieci wywieziono do Niemiec celem germanizacji. Ze względu na akcje zbrojne polskiej partyzantki i załamanie się frontu wschodniego hitlerowcy podjęli w połowie lipca 1943 roku decyzję o zawieszeniu akcji wysiedleńczej. Do końca okupacji już jej nie wznowili.

Kres eksterminacji Polaków na Zamojszczyźnie położyło wkroczenie na te tereny latem 1944 roku Armii Czerwonej i Wojska Polskiego sformowanego w ZSRR. Dzisiaj nie nazywane już przez oficjalną politykę historyczną wyzwoleniem. Polacy, którzy przeżyli na Zamojszczyźnie tragiczne lata 1942-1944, nie mieli jednak wówczas wątpliwości, że było to wyzwolenie.

[1] „Nam nie wolno zapomnieć”, Szczecinek 2004, s. 107.

[2] „Nam nie wolno zapomnieć”…, s. 110.

[3] A. Jarczyńska, „Gehenna polskich dzieci”, „Historia Do Rzeczy” nr 2 (24)/2015.

[4] H. Kubica, „W piekle Auschwitz. Komory gazowe, zastrzyki fenolu i sadyzm strażników. Oto relacje deportowanych z Zamojszczyzny, którzy trafili do Auschwitz”, „Historia Do Rzeczy” nr 2 (24)/2015.

[5] H. Kubica, „Zagłada w KL Auschwitz Polaków wysiedlonych z Zamojszczyzny w latach 1942-1943, Oświęcim-Warszawa 2004, s. 7-32.

[6] M. Szlachetka, „Wspomnienia z piekła. Władysław Obirek opowiada o obozie na Majdanku”, http://www.kurierlubelski.pl, 22.07.2014.

[7] „Nam nie wolno zapomnieć”…, s. 108.

Bohdan Piętka

Oświęcim, 27 listopada 2017 r.

„Przegląd” nr 48 (934), 27.11-3.12.2017, s. 38-41

3 uwagi do wpisu “Zagłada Zamojszczyzny

  1. Pingback: Zagłada Zamojszczyzny | Pekok Antylichwiarz

  2. Pingback: Z Zamojszczyzny do KL Auschwitz | Wprawnym Okiem Historyka

  3. Pingback: Z Zamojszczyzny do KL Auschwitz – Wprawnym Okiem Historyka

Dodaj komentarz