Grabież polskich dzieci przez III Rzeszę

W marcu 1947 r. został utworzony urząd Pełnomocnika Rządu Polskiego do Rewindykacji Dzieci. Stanowisko to objął dr Roman Hrabar (1909-1996) – prawnik pochodzący z Kresów Wschodnich, przed wojną pracownik Prokuratorii Generalnej. Podczas okupacji przebywał w Warszawie, gdzie na tajnym Uniwersytecie Warszawskim obronił doktorat z prawa cywilnego. Po powstaniu warszawskim Hrabar trafił do Krakowa i tam został aresztowany przez gestapo. Ostatnie miesiące okupacji spędził w słynnym więzieniu policyjnym przy ul. Montelupich. Już pod koniec stycznia 1945 r. Hrabar przybył do Katowic. Dosłownie godziny po ucieczce Niemców przystąpił, wraz z prowizorycznie zorganizowaną grupą ochotników, do budowania polskiej administracji cywilnej na Górnym Śląsku.

Powierzono mu zadanie zorganizowania opieki społecznej, w tym systemu informacji dla osób poszukujących swoich rodzin. Wtedy Hrabar po raz pierwszy zetknął się z problemem dzieci zaginionych podczas wojny. W lipcu 1945 r. Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej skierowało pismo do wszystkich urzędów wojewódzkich z poleceniem sporządzenia spisu dzieci wywiezionych do Niemiec w czasie wojny. Wiadomo, że wywieziono ich, zwłaszcza z Górnego Śląska, tysiące. Nie było jednak na to żadnych dowodów, ponieważ okupant niemiecki starannie zacierał ślady.

W Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach zadanie poszukiwania zaginionych dzieci otrzymał Roman Hrabar, zajmujący się już kwestią zaginionych podczas wojny członków rodzin. Tak rozpoczęła się jego wielka życiowa rola. Początkowo prosił o pomoc prasę i Polski Czerwony Krzyż. Pod koniec sierpnia 1946 r. przyjechała do Polski Eileen Blackley – dyrektorka Głównej Kwatery Poszukiwań Dzieci Administracji Narodów Zjednoczonych ds. Pomocy i Odbudowy (UNRRA) na Europę. Blackley spotkała się z Hrabarem i przekazała mu informację, że UNRRA dysponuje danymi wielu dzieci odnalezionych w Niemczech, ale nie może ustalić ich prawdziwej tożsamości.

Hrabar nie od razu mógł rozpocząć współpracę z UNRRA. Żeby to stało się możliwe, wystąpił do rządu w Warszawie o formalne pełnomocnictwo do poszukiwania i rewindykowania zrabowanych dzieci. Minęło wiele miesięcy zanim władze wyszły naprzeciw jego oczekiwaniom. Zaraz po otrzymaniu mianowania na pełnomocnika rządu Hrabar pojechał do francuskiej, a następnie amerykańskiej i brytyjskiej strefy okupacyjnej Niemiec. „Nie posiadamy żadnych informacji, jak poszukuje się dzieci. Przed nami wielka niewiadoma” – napisał wtedy w swoim dzienniku.

Delegat Polskiego Czerwonego Krzyża na Niemcy ostrzegł go, że „będziecie mieli wrogów wszędzie”. Istotnie – niemieccy urzędnicy od początku traktowali misję Hrabara wrogo. Kiedy tylko pojawiały się wątpliwości, nie chcieli wystawiać zaświadczeń. Także amerykańskie i brytyjskie władze mnożyły problemy. Nie chciały repatriować nastolatków bez ich zgody i nie zgadzały się na wyjazd dzieci, które nie mówiły po polsku. Nad Europą zapadała już Żelazna Kurtyna i rozpoczynała się „zimna wojna”, co wpływało na zaostrzenie stanowiska władz amerykańskich i brytyjskich. Niejednokrotnie odnalezione polskie dzieci przekazywano do adopcji w USA i Wielkiej Brytanii.

Współpraca układa się Hrabarowi jedynie z UNRRA, która znalazła dokumentację około 4 tys. dzieci uprowadzonych z Górnego Śląska. Udało się potwierdzić polskie pochodzenie większości z nich. Pod koniec wiosny 1947 r. pierwsze transporty z małymi repatriantami dotarły do Katowic. Lepiej też układa się współpraca z władzami stref francuskiej i radzieckiej, ponieważ oba te kraje także prowadziły akcję rewindykacji dzieci zrabowanych przez III Rzeszę. Z Francji hitlerowcy zrabowali około 100 tys. dzieci, a z ZSRR około 50 tys. Do największych sukcesów zespołu Hrabara w pierwszej fazie jego działalności należy zaliczyć odzyskanie 25 dzieci z zakładu w Oberlauringen oraz sióstr Alodii i Darii Witaszek.

Były to córki Franciszka Witaszka (1908-1943) – wybitnego lekarza i komendanta Związku Odwetu Okręgu Poznańskiego ZWZ/AK, ściętego 8 stycznia 1943 r. na gilotynie w Forcie VII w Poznaniu. Jego matka Zofia i żona Halina zostały deportowane 25 marca 1943 r. do KL Auschwitz, gdzie oznaczono je numerami więźniarskimi 39446 i 39447. Obozy Auschwitz i Ravensbrück przeżyła tylko Halina Witaszek. Natomiast dzieci – pięcioletnia Alodia i czteroletnia Daria – zostały wysłane do tzw. obozu prewencyjnego Policji Bezpieczeństwa dla młodocianych Polaków przy ul. Przemysłowej w Łodzi. Przeszły tam pozytywnie selekcję rasową, po czym skierowano je do ośrodka germanizacyjnego organizacji Lebensborn w Kaliszu, a stamtąd do ośrodka germanizacyjnego Lebensbornu w Bad Polzin (obecnie Połczyn-Zdrój). Wtedy zmieniono im nazwisko na Wittke, sfałszowano metryki, zmieniając miejsce urodzenia na Niemcy i przekazano do adopcji rodzinom niemieckim. Alodia trafiła do rodziny niemieckiej w Meklemburgii, a Daria do Austrii. Tak wyglądała procedura rabunku polskich dzieci przez III Rzeszę. Dzieci Franciszka Witaszka zostały odzyskane w listopadzie i grudniu 1947 r.

Prowadząc akcję rewindykacyjną w okupowanych przez aliantów Niemczech Roman Hrabar zdał sobie sprawę ze skali rabunku dzieci. Wedle jego szacunku Niemcy hitlerowskie uprowadziły celem germanizacji około 200 tys. polskich dzieci. Obecnie historycy polscy szacują, że liczba ta mieści się w przedziale od 50 do 200 tys. Historycy niemieccy mówią o 20 tys., co jest liczbą zaniżoną.

Grabież dzieci polskich przez okupanta niemieckiego wynikała z założeń Generalnego Planu Wschodniego, który został opracowany w 1941 r. w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy pod kierunkiem Heinricha Himmlera. Plan ten przewidywał depopulację Europy Środkowo-Wschodniej po wygranej przez Niemcy wojnie. Miało to się stać na drodze eksterminacji bezpośredniej i pośredniej (wysiedlenia na Syberię) 80-85% Polaków, 50% Czechów, 65% Ukraińców, 75% Białorusinów i bliżej nieokreślonej liczby Rosjan. Pozostałych, uznanych za wartościowych rasowo, zamierzano zgermanizować.

Założenia Generalplan Ost, zwłaszcza w kwestii germanizacji dzieci, rozpoczęto realizować jeszcze podczas wojny. Na ziemiach wcielonych do Rzeszy okupant niemiecki utworzył trzy obozy koncentracyjne dla dzieci polskich: wspomniany obóz przy ul. Przemysłowej w Łodzi (1942), tzw. Prewencyjny Obóz dla Młodzieży Wschodniej w Potulicach pod Bydgoszczą (1943) i obóz karny dla młodocianych w Lubawie na Pomorzu (1942). Oprócz nich funkcjonował jeszcze utworzony w sierpniu 1943 r. obóz karny dla młodocianych narodowości białoruskiej, rosyjskiej i ukraińskiej w Konstantynowie Łódzkim.

Do obozów w Łodzi, Potulicach i Lubawie kierowano dzieci polskie z ziem wcielonych do Rzeszy, które zostały zatrzymane przez policję niemiecką za różne naruszenia drakońskiego ustawodawstwa okupacyjnego albo odebrane rodzicom aresztowanym przez gestapo za udział w polskiej konspiracji. Dzieci rodziców aresztowanych za udział w konspiracji, zwłaszcza z Górnego Śląska, kierowano też do tzw. Polenlagrów. Były to obozy funkcjonujące w latach 1941-1945 na Górnym Śląsku, Opolszczyźnie i Śląsku Opawskim, początkowo z przeznaczeniem dla Polaków wysiedlanych z Prowincji Górnośląskiej. Utworzono co najmniej 26 Polenlagrów (m.in. w Bohuminie, Kietrzu, Gorzycach, Gorzyczkach, Rybniku i Żorach), które podlegały Głównemu Urzędowi Kolonizacyjnemu dla Niemców etnicznych (Hauptamt Volksdeutsche Mittelstelle, VoMi). Była to ważna instytucja SS odpowiedzialna za kolonizację i germanizację ziem zdobytych na Wschodzie. Zajmowała się przesiedlaniem Niemców na miejsce wysiedlonej ludności polskiej, a także rabunkiem dzieci.

Dzieci umieszczone w Polenlagrach zwykle przerzucano z obozu do obozu po to, żeby rodziny straciły z nimi kontakt. Ostatecznie kierowano je do Łodzi i Potulic. 38% dzieci i młodocianych osadzonych w obozie przy ul. Przemysłowej w Łodzi pochodziło z Prowincji Górnośląskiej, a deportowano je z tzw. policyjnego więzienia zastępczego w Mysłowicach oraz właśnie z Polenlagrów. Część dzieci osadzonych w tych obozach, głównie najmłodszych, poddawano badaniom rasowym. Te, które zostały zakwalifikowane jako „czyste rasowo” przekazywano do ośrodków germanizacyjno-adopcyjnych prowadzonych przez tzw. stowarzyszenie Lebensborn. Ta instytucja SS zajmowała się głównie „hodowlą rasy nordyckiej” poprzez selekcję kobiet i mężczyzn przeznaczonych do rozmnażania, ale odgrywała też ważną rolę w rabunku i germanizacji dzieci. W ośrodkach Lebensbornu zrabowane dzieci traktowano brutalnie. Poddawano je rygorystycznemu regulaminowi, indoktrynowano i uczono niemieckiego. Te, które już mówiły po polsku były narażone na bicie i szykany. Większość z nich doświadczyła na całe życie głębokiej traumy.

Niektóre ze zrabowanych dzieci poddawano także zbrodniczym eksperymentom pseudomedycznym. Przeprowadzano je w ośrodkach w Lublińcu i Cieszynie. Następstwem takich eksperymentów w Medizinische Kinderheilanstalt (szpitalu dziecięcym) w Lublińcu była śmierć 221 spośród 235 dzieci.

W Generalnym Gubernatorstwie największa akcja rabunku dzieci miała miejsce podczas trwających od listopada 1942 r. do sierpnia 1943 r. wysiedleń na Zamojszczyźnie, które były wstępnym etapem realizacji Generalplan Ost. Wysiedlono stamtąd około 110 tys. Polaków, w tym 30 tys. dzieci. Część z nich trafiła do KL Auschwitz i KL Lublin (Majdanek), część do obozów przesiedleńczych i przejściowych (m.in. w Zamościu, Zwierzyńcu, Biłgoraju, Frampolu, Lublinie i Siedlcach). W obozach przejściowych brutalnie oddzielano dzieci od matek i przeprowadzano ich kwalifikację rasową. Z kilkunastu tysięcy dzieci Zamojszczyzny przeznaczonych do germanizacji udało się po wojnie odzyskać około 800.

Nie były to jedyne sposoby rabunku dzieci na okupowanych ziemiach polskich. Dzieci zabierano ze szpitali, sierocińców, domów rodzinnych, a nawet z ulicy. Odbierano je nie tylko rodzicom aresztowanym za walkę z okupantem i ofiarom wysiedleń, ale także rodzinom zastępczym. 19 lutego 1942 r. Himmler wydał rozkaz o przewiezieniu zakwalifikowanych do germanizacji dzieci polskich z sierocińców w Kraju Warty do ośrodków wychowawczych w Rzeszy. Było to jedno z kluczowych posunięć w procederze rabunku dzieci. Ważne ośrodki Lebensbornu realizujące zadania germanizacyjne w Kraju Warty znajdowały się w Kaliszu i Puszczykowie koło Poznania. Funkcjonowały oficjalnie jako okręgowe domy dziecka (Gaukinderheim). W Puszczykowie przebywało przeciętnie około 40 dzieci polskich. Trafiło tam również siedmioro dzieci czeskich z pacyfikacji Lidic (10 czerwca 1942 r.).

Dzięki staraniom Romana Hrabara na VIII procesie norymberskim (20 października 1947 – 10 marca 1948 r.) zeznawała trójka polskich dzieci uprowadzonych w celu germanizacji: Alina Antczak, Barbara Mikołajczyk i Sławomir Grodomski-Paczesny. W procesie tym sądzono 14 czołowych funkcjonariuszy instytucji odpowiedzialnych m.in. za rabunek i germanizację polskich dzieci: Głównego Urzędu Rasy i Osadnictwa SS (RuSHA), Komisariatu Rzeszy ds. Umacniania Niemczyzny (RKFDV), wspomnianego VoMi oraz stowarzyszenia Lebensborn. Byli to m.in.: SS-Obergruppenführer Otto Hofmann i SS-Obergruppenführer Richard Hildebrandt (kolejni szefowie RuSHA), SS-Obergruppenführer Ulrich Greifelt (szef RKFDV) i jego zastępca Rudolf Creutz, SS-Obergruppenführer Werner Lorenz (szef VoMi), SS-Standartenführer Max Sollmann (szef Lebensbornu), SS-Oberführer Gregor Ebner (szef wydziału zdrowia Lebensbornu), SS-Sturmbannführer Günter Tesch (szef działu prawnego Lebensbornu) oraz SS-Oberführer Konrad Meyer-Hetling (szef departamentu planowania RKFDV, współautor Generalnego Planu Wschodniego).

Skazano ich na kary od kilku lat pozbawienia wolności do dożywocia. Skazani na niższe wyroki wyszli na wolność zaraz po procesie, ponieważ zaliczono im na poczet kary czas spędzony w areszcie śledczym. Pozostałym, skazanym na wyroki od 10 do 25 lat pozbawienia wolności, znacząco skróciła lub darowała kary utworzona w 1949 r. Republika Federalna Niemiec. Jedynie skazany na dożywocie Ulrich Greifelt zmarł w więzieniu w lutym 1949 r. Natomiast skazany na 25 lat więzienia Richard Hildebrandt został przekazany Polsce, gdzie skazano go na karę śmierci za zbrodnie, które popełnił jako wyższy dowódca SS i policji na Pomorzu i stracono w 1951 r.

„Zbrodnia popełniona na niewinnych dzieciach stanowi jedną z najciemniejszych kart historii II wojny światowej. Jest hańbą XX wieku. Hańba ta jest tym większa, że sprawcy zbrodni, postawieni przed Trybunałem w Norymberdze, nie uznali swej winy i nie okazali żadnej skruchy” – napisał Hrabar komentując po latach VIII proces norymberski.

Latem 1947 r. władze USA podjęły decyzję o likwidacji UNRRA. Dzięki zabiegom E. Blackley działalność działu poszukiwań dzieci UNRRA przedłużono do września 1948 r. Natomiast działalność misji Hrabara w Niemczech trwała do 31 sierpnia 1950 r. Wtedy przestały działać delegatury PCK w Niemczech Zachodnich. Wpłynęła na to „zimna wojna”. W sierpniu 1950 r. władze brytyjskie podjęły decyzję, że znajdujące się na terenie byłej brytyjskiej strefy okupacyjnej Niemiec uprowadzone dzieci polskie mają pozostać przy adopcyjnych rodzinach niemieckich lub zostaną przekazane do adopcji w Wielkiej Brytanii, mimo że zespół Hrabara potwierdził tożsamość 6,5 tys. spośród nich. 70% zidentyfikowanych do tego czasu dzieci zrabowanych przez III Rzeszę stanowili Polacy.

Jeśli przyjąć maksymalny szacunek zrabowanych przez okupanta niemieckiego dzieci polskich (200 tys.), to zespołowi Hrabara udało się odzyskać 16% z nich, czyli około 33 tys. Najwięcej, bo 20 tys., odzyskano w radzieckiej strefie okupacyjnej Niemiec. W zachodnich strefach okupacyjnych Niemiec odzyskano 11 tys. dzieci, a na terenie okupowanej przez aliantów Austrii około 2 tys. Większość dzieci zrabowanych przez III Rzeszę nie powróciła do Polski.

Po zakończeniu misji w charakterze pełnomocnika rządu do rewindykacji zrabowanych dzieci Roman Hrabar zajął się praktyką adwokacką, ale nie porzucił tematyki martyrologii dzieci polskich podczas drugiej wojny światowej. Współpracował z Główną Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce i Polską Akademią Nauk. Prowadził długoletnie badania nad problematyką zbrodni przeciwko ludzkości popełnionych na dzieciach, których owocem stały się liczne publikacje naukowe. Stał się w tej dziedzinie autorytetem formatu światowego.

Rabunek dzieci został uznany przez Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze za zbrodnię ludobójstwa. Także konferencja UNESCO, która odbyła się w 1948 r. w szwajcarskim Trogen, uznała rabunek dzieci za zbrodnię przeciwko ludzkości.

Republika Federalna Niemiec nigdy nie przyjęła odpowiedzialności za rabunek i przymusową germanizację dzieci przez III Rzeszę. W 2013 r. ministerstwo finansów RFN odmówiło wypłacenia odszkodowań osobom, które zostały zrabowane jako dzieci i poddane germanizacji. Wedle urzędników tego ministerstwa ofiary porwań i przymusowej germanizacji „nie były prześladowane z racji swojego zachowania lub cech”. Sąd Administracyjny w Kolonii, do którego w 2015 r. wpłynął pozew ze strony stowarzyszenia Zrabowane dzieci – zapomniane ofiary (Geraubte Kinder – vergessene Opfer), uznał że bez wątpliwości ofiarom „poprzez przymusową germanizację zostały wyrządzone znaczne krzywdy”. Stwierdził jednak, że nie jest instancją, która może dodać kolejne kategorie ofiar do tych, którym już przysługuje prawo do odszkodowań. W maju 2016 r. komisja petycji Bundestagu odrzuciła prośbę o przyznanie 20 tys. euro na rzecz ofiar rabunku i przymusowej germanizacji dzieci.

Wieloletnią batalię przed sądami niemieckimi o zadośćuczynienie krzywdom toczył Hermann Lüdeking, który urodził się jako Roman Roszatowski i w wieku sześciu lat trafił pod koniec 1942 r. z obozu przy ul. Przemysłowej w Łodzi do ośrodka Lebensbornu w Kohren-Sahlis w Saksonii. Następnie został przekazany rodzinie niemieckiej (małżeństwu esesmana i aktywistki nazistowskiej organizacji młodzieżowej BDM). Po wielu porażkach jego walka zakończyła się w 2022 r. sukcesem w postaci zadeklarowania przez Landtag Badenii-Wirtembergii wypłaty odszkodowań dla żyjących ofiar.

Bohdan Piętka

8 stycznia 2024 r.

„Przegląd”, nr 1 (1252), 2-7.01.2024, s. 26-29