Spory wokół liczby ofiar Auschwitz

Liczba ofiar KL Auschwitz – największego niemieckiego obozu koncentracyjnego i ośrodka zagłady – pomimo zweryfikowania jej i ostatecznego ustalenia na początku lat 90. XX wieku nadal budzi wiele emocji. Co jakiś czas pojawiają się różne polemiki i ataki na obecnie przyjmowaną liczbę ofiar Auschwitz. Ataki te wychodzą nie tylko ze środowisk negacjonistów Holokaustu. Motywowane są różnymi przesłankami: politycznymi, poszukiwaniem sensacji czy zwykłą ignorancją. Zanim je omówię, przybliżę pokrótce proces weryfikacji liczby ofiar KL Auschwitz od 4 mln, przyjętych w 1945 roku, do 1,1 mln, przyjętych na początku lat 90. XX wieku.

Na wstępie należy zaznaczyć, że w Polsce nie było i nie ma źródeł (dokumentów), które stanowiłyby podstawę do weryfikacji przyjętej przez radziecką komisję[1] w 1945 roku liczby 4 mln ofiar Auschwitz. Dokumentów takich nie ma także wśród tych, które wywieziono do ZSRR i odzyskano na początku lat 90. XX wieku. Dotyczą one bowiem tylko więźniów zarejestrowanych, którzy stanowili około 1/3 (400 tys.) osób deportowanych do Auschwitz. Weryfikacja liczby ofiar stała się możliwa dopiero po przebadaniu dokumentacji pochodzącej z krajów, z których miały miejsce deportacje do Auschwitz. Jest oczywiste, że w największym niemieckim obozie koncentracyjnym i ośrodku zagłady nie mogło zginąć więcej ludzi niż do niego przywieziono. Zatem kluczem do ustalenia ile osób zamordowano w KL Auschwitz stała się odpowiedź na pytanie ile osób deportowano do KL Auschwitz, zarówno jako zarejestrowanych więźniów jak i skierowanych na zagładę bezpośrednią bez rejestracji w obozie.

Ofiary Auschwitz

Obóz Auschwitz został założony przez niemieckie władze policyjne ówczesnej Prowincji Śląskiej w 1940 roku celem izolacji polskich więźniów politycznych – głównie schwytanych członków różnych organizacji konspiracyjnych. Do 1941 roku – tzn. przybycia do obozu transportów czeskich i jugosłowiańskich więźniów politycznych oraz radzieckich jeńców wojennych – więźniami Auschwitz byli niemal wyłącznie Polacy. Deportacje Polaków do obozu trwały jednak także w następnych latach. Ostatnie duże transporty Polaków przybyły do Auschwitz w sierpniu i wrześniu 1944 roku z objętej powstaniem Warszawy[2]. Zdecydowana większość Polaków osadzonych w obozie znalazła się w nim z przyczyn politycznych: w związku z działalnością w konspiracji lub podejrzeniem o taką działalność, w ramach akcji odwetowych za działalność polskiego podziemia, w ramach niszczenia przez okupanta niemieckiego tzw. warstwy przywódczej: osób posiadających przed wojną wysoki status społeczny, znanych ze swojego patriotyzmu oraz działalności społecznej, politycznej i naukowej, a także w związku z naruszeniem drakońskich przepisów niemieckiego ustawodawstwa okupacyjnego. W tej ostatniej grupie należy wymienić m.in. tzw. więźniów wychowawczych, osadzanych w obozie za naruszenie przepisów dotyczących zatrudnienia i dyscypliny pracy. Polacy byli pierwszą chronologicznie, a drugą po Żydach najliczniejszą grupą narodowościową osadzoną w KL Auschwitz[3].

Pierwsi Żydzi trafili do Auschwitz w niewielkiej liczbie już w latach 1940-1942, ale dopiero od 1942 roku obóz ten stał się miejscem eksterminacji Żydów z niemal całej Europy, dokonywanej w ramach akcji całkowitej zagłady ludności żydowskiej. Deportowano ich z okupowanej Polski, Słowacji, Protektoratu Czech i Moraw, Niemiec, Austrii, Francji, Belgii, Holandii, Norwegii, Włoch, Jugosławii i Grecji. W drugiej połowie 1943 roku – po likwidacji czterech ośrodków zagłady bezpośredniej na okupowanych ziemiach polskich (Chełmno nad Nerem, Treblinka, Bełżec i Sobibór) oraz przeprowadzeniu ostatniej dużej akcji eksterminacji Żydów w KL Lublin (Majdanek), tzw. akcji Erntefest (3-4 listopada 1943 roku) – KL Auschwitz stał się centralnym i w zasadzie jedynym ośrodkiem zagłady Żydów europejskich. Jej apogeum przypadło na maj-czerwiec 1944 roku, kiedy w ramach tzw. akcji węgierskiej zamordowano w tym obozie około 400 tys. Żydów z Węgier[4].

Od 1943 roku Auschwitz stał się miejscem deportacji około 23 tys. Cyganów (Romów i Sinti), pochodzących głównie z Niemiec, Austrii oraz Protektoratu Czech i Moraw[5].

W świetle ustaleń poczynionych na początku lat 90. XX wieku i w latach późniejszych do KL Auschwitz deportowano około 1,3 mln ludzi. Spośród nich około 400 tys. (w tym 200 tys. Żydów) zarejestrowano jako więźniów. Pozostałych – niemal wyłącznie Żydów – zabito w komorach gazowych bezpośrednio po przywiezieniu do obozu. W obozie zginęła również połowa zarejestrowanych więźniów. Łącznie zatem w Auschwitz znalazło śmierć około 1,1 mln osób.

Ogółem do KL Auschwitz deportowano blisko 1,1 mln Żydów, w tym 300 tys. polskich (zginęło około 1 mln[6]), około 140-150 tys. Polaków (zginęło około 70 tys.[7]), 23 tys. Cyganów (zginęło ponad 21 tys.), około 15 tys. jeńców radzieckich (zginęli prawie wszyscy) oraz około 25 tys. więźniów innych narodowości (Rosjan, Ukraińców, Białorusinów, Czechów, Jugosłowian, Holendrów, Belgów, Francuzów, Niemców i Austriaków)[8]. Szczegółowe badania – prowadzone w ostatnich latach m.in. przez Marka Poloncarza (czeskiego historyka polskiego pochodzenia) – wykazały, że spośród 25 tys. „innych” najliczniejsi byli Czesi. Osadzono ich w KL Auschwitz około 10 tys. Znaleźli się oni zatem na piątym miejscu pod względem liczebności deportowanych do KL Auschwitz[9].

Jeśli popatrzyć na liczbę deportowanych do KL Auschwitz nie w oparciu o kryterium narodowości, ale o kryterium obywatelstwa, to jedną trzecią deportowanych – około 450 tys. – stanowili obywatele polscy (140-150 tys. etnicznych Polaków i 300 tys. polskich Żydów), a jedną trzecią – około 438 tys. – Żydzi węgierscy.

Oprócz Żydów – zabijanych w komorach gazowych bez rejestracji po selekcji na rampie wyładowczej – ofiarami zagłady bezpośredniej w KL Auschwitz, na znacznie mniejszą skalę, stali się także Polacy. Były to osoby kierowane do obozu z nakazem dokonania natychmiastowej egzekucji (głównie ci żołnierze podziemia, których gestapo uznało za szczególnie niebezpiecznych), osoby osadzone w obozie jako zakładnicy i rozstrzeliwane po pewnym czasie w odwecie za akcje podziemia na terenach, z których pochodziły oraz osoby skazane na śmierć przez sąd doraźny Policji Bezpieczeństwa dla rejencji katowickiej i opolskiej i rozstrzeliwane pod Ścianą Śmierci na dziedzińcu bloku 11 w obozie macierzystym KL Auschwitz I. Na podstawie relacji świadków i meldunków ruchu oporu wiemy też o zabijaniu bezpośrednio w Auschwitz niewielkich transportów Polaków[10]. Nie zrealizowanym projektem eksterminacyjnym wobec Polaków był plan deportowania do Oświęcimia kilkudziesięciu tysięcy dzieci, kobiet i mężczyzn z Zamojszczyzny. Ostatecznie do Auschwitz wysłano co najmniej 1301 Polaków z Zamojszczyzny, z których przeżyło tylko 299 osób[11].

Weryfikacja liczby ofiar Auschwitz

Po wyzwoleniu KL Auschwitz nie odnaleziono na jego terenie dokumentów, które dawałyby podstawę do ustalenia pełnej liczby ofiar. Dlatego radziecka komisja oparła się na danych uzyskanych w wyniku przesłuchań ocalonych więźniów, w tym zatrudnionych przy obsłudze komór gazowych i krematoriów. Na tej podstawie ustaliła dobową przepustowość krematoriów oraz czas ich funkcjonowania. W rezultacie pomnożenia przepustowości krematoriów przez liczbę dni, z uwzględnieniem przerw, otrzymano wynik 4 mln ofiar.

Ustalenia radzieckiej komisji zostały zaakceptowane przez ówczesną Główną Komisję Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce i były uważane za wiarygodne do końca istnienia PRL. Dla ich uwiarygodnienia duże znaczenie miały m.in. zeznania pierwszego komendanta KL Auschwitz, Rudolfa Hössa, który wystąpił jako świadek przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze. Oświadczył on, że w KL Auschwitz zginęło 3 mln ludzi (w tym 2,5 mln zabitych gazem). Po ekstradycji do Polski Höss wycofał się z zeznań złożonych w Norymberdze i stwierdził, że liczba zabitych gazem wyniosła około 1,1 mln. Jednakże to właśnie jego zeznania z Norymbergi zostały przez wielu uznane za najbardziej wiarygodne świadectwo w tej kwestii. Również wielu byłych więźniów w zeznaniach składanych przed organami ścigania, tak w Polsce jak i na Zachodzie, twierdziło że liczba ofiar Auschwitz sięga milionów (wymieniane były liczby w przedziale od 3 do 5 mln).

Jako pierwszy liczbę 4 mln ofiar Auschwitz zakwestionował w 1946 roku polsko-żydowski historyk Natan Blumental – dyrektor Centralnej Żydowskiej Komisji Historycznej. Występując jako rzeczoznawca w procesie Hössa przed Najwyższym Trybunałem Narodowym w Warszawie stwierdził on, że liczba ofiar Auschwitz mieści się w przedziale od 1,3 do 1,5 mln ofiar. Były to liczby zbliżone do szacunku przyjętego w 1990 roku. Hipoteza Blumentala nie spotkała się wówczas z szerszym odzewem, jednakże miała wpływ na sentencję wyroku NTN, w świetle której w Auschwitz zginęło 300 tys. więźniów zarejestrowanych, co najmniej 2,5 mln osób nie objętych ewidencją, głównie Żydów, oraz 12 tys. jeńców radzieckich. Liczby 3-4 mln NTN uznał za jedynie prawdopodobne.

Polska nie była jedynym krajem, w którym przyjmowano i publikowano liczbę 4 mln, a nawet wyższe liczby. Do badaczy szacujących liczbę ofiar Auschwitz w milionach należeli m.in. Michael Foot, Eugen Kogon, Ota Kraus, Erich Kulka i Jan Sehn. Równocześnie ukazywały się prace, w których podawano znacznie niższe liczby. W 1953 roku brytyjski historyk Gerald Reitlinger napisał, że w Auschwitz zginęło 550-600 tys. Żydów oraz nieznana liczba z około 300 tys. więźniów zarejestrowanych. Amerykański badacz żydowskiego pochodzenia Raul Hilberg (1926-2007)[12] w 1961 roku oszacował liczbę zamordowanych w Auschwitz Żydów na 1 mln (nie uwzględnił innych narodowości).

Liczba 4 mln była akceptowana w okresie PRL przez Główną Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, ale polscy historycy nie uznawali jej wówczas bezkrytycznie. Przykładem tego jest chociażby wypowiedź prof. Czesława Madajczyka – jednego z największych autorytetów w dziedzinie badań nad historią okupacji niemieckiej – który już w 1970 roku napisał, że liczbę 4 mln ofiar Auschwitz „wielu badaczy kwestionuje jako zbyt wysoką, zarówno globalnie, jak i w poszczególnych składnikach”[13].

Długiemu utrwaleniu liczby 4 mln ofiar sprzyjał charakter samego miejsca byłego obozu Auschwitz, które zostało przekształcone w sanktuarium i symbol pamięci narodowej. Funkcję symboliczną przypisano nie tylko miejscu byłego obozu, ale i samej liczbie 4 mln ofiar, która wymownie odzwierciedlała skalę popełnionych w nim zbrodni. Działo się tak pomimo tego, że liczbę 4 mln ofiar wykorzystywali neonaziści do kwestionowania ludobójczego charakteru Auschwitz oraz że z czasem stała się ona barierą dla dalszego postępu badań nad historią tego obozu. Liczba ta jako punkt odniesienia dla problematyki hitlerowskiego ludobójstwa powodowała deformację uzyskiwanych wyników obliczeń statystycznych. Nie mieściła się przede wszystkim w bilansie biologicznych strat Żydów podczas drugiej wojny światowej, które wspomniany Raul Hilberg oszacował na co najmniej 5,1 mln ofiar.

Przełomowe znaczenie dla badań nad liczbą ofiar Auschwitz miały ustalenia francuskiego badacza i byłego więźnia tego obozu Georgesa Wellersa. Oparł się on na wynikach badań nad stratami ludnościowymi w poszczególnych krajach, z których przywożono ludzi do Oświęcimia, oraz danych zawartych w opublikowanym przez Państwowe Muzeum w Oświęcimiu „Kalendarzu wydarzeń w KL Auschwitz” autorstwa Danuty Czech. W artykule opublikowanym w „Le Monde Juif” w 1983 roku Wellers stwierdził, że do Auschwitz deportowano ogółem 1,6 mln ludzi, z których zginęło 1,5 mln. W tym samym roku Franciszek Piper – długoletni (1980-2008) kierownik działu naukowego Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau – na międzynarodowej konferencji naukowej poświęconej 40. rocznicy powstania w getcie warszawskim wygłosił, publikowany później referat pt. „Rola obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu w realizacji hitlerowskiej polityki eksterminacji ludności żydowskiej”. W referacie tym dokonał on konfrontacji różnych znanych dotąd szacunków żydowskich ofiar Auschwitz oraz przedstawił też próbę własnego szacunku liczby tych ofiar. Następnie wysunął hipotezę, że liczba Żydów zamordowanych w Auschwitz wynosi około 1,8 mln osób. Podstawą do wysunięcia tej hipotezy było założenie, że liczba wyselekcjonowanych do pracy Żydów wynosiła około 180 tys. osób oraz że stanowili oni 10 proc. przywiezionych poddanych selekcji. Wskaźnik ten, przyjęty za Janem Sehnem i Danutą Czech, okazał się jednak zaniżony, gdyż faktycznie podczas selekcji wybierano do pracy około 20 proc. Liczba deportowanych została zatem zawyżona o 100 proc.

Dalsze badania, prowadzone m.in. przez Franciszka Pipera, koncentrowały się na dwóch wielkościach statystycznych: znanej liczbie 400 tys. zarejestrowanych więźniów i bliżej nieznanej liczbie nie zarejestrowanych osób, prawie wyłącznie Żydów, którzy bezpośrednio po przywiezieniu do obozu zostali zamordowani w komorach gazowych i spaleni w krematoriach. W związku z brakiem pełnej dokumentacji obozowej, zniszczonej przez Niemców jeszcze w 1944 roku, liczbę deportowanych można było ustalić na podstawie sporządzonych nielegalnie przez więźniów-członków obozowej konspiracji częściowych odpisach list nowo przybyłych transportów oraz dokumentacji powstałej w krajach, z których przybywały transporty. Wieloletnie badania m.in. korespondencji związanej z prowadzoną deportacją i zachowanych imiennych spisów osób deportowanych pozwoliły na skorygowanie liczb deportowanych z poszczególnych krajów i ustalenie, że do Auschwitz przywieziono co najmniej 1,3 mln ludzi. Po uwzględnieniu przeniesień więźniów do innych obozów, ucieczek, zwolnień z obozu i liczby wyzwolonych więźniów liczba osób, które straciły życie w KL Auschwitz wyniosła co najmniej 1,1 mln osób. Liczbę tę powszechnie przyjęto w literaturze naukowej w Polsce i na świecie na początku lat 90. XX wieku.

Ustalenia te próbował podważyć francuski badacz Jean Claude Pressac, który w 1993 roku obniżył liczbę ofiar Auschwitz do 775 tys. Hipotezy Pressaca, zwłaszcza dotyczące liczby deportowanych i zamordowanych Żydów polskich i węgierskich, zostały odrzucone przez Franciszka Pipera jako pozbawione podstaw źródłowych[14].

Podważanie zweryfikowanej liczby ofiar: motywy polityczne

Przyjęcie przez Muzeum w Oświęcimiu zweryfikowanej liczby ofiar w 1990 roku i usunięcie napisu na pomniku w Brzezince, informującego o 4 mln ofiar, wywołało gwałtowny sprzeciw niektórych środowisk kombatanckich. Przewodniczący dyrektoriatu Centralnej Rady Żydów w RFN Heinz Galiński określił to jako urąganie ofiarom, a publicysta Hermann Baumann uznał, że weryfikacja liczby ofiar Auschwitz jest jeszcze jednym dowodem na głębokie zakorzenienie antysemityzmu w narodzie polskim. Z kolei część prasy polskiej wystąpiła z hipotezą, że liczbę 4 mln ofiar utrzymywano jakoby celowo dla zakamuflowania zbrodni stalinowskich.

Z czasem opór środowisk kombatanckich wobec weryfikacji liczby ofiar Auschwitz ograniczył się do kręgu skupionego wokół publicysty Władysława A. Terleckiego. Argumentacja tego publicysty i osób z nim związanych na rzecz obrony liczby 4 mln sprowadzała się do powoływania się na ustalenia śledztwa radzieckiej komisji z 1945 roku, śledztwa Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce z 1945 roku, treść aktu oskarżenia Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze oraz relacje niektórych więźniów[15]. Nie brano pod uwagę jak długo poszczególni więźniowie, którzy składali zeznania lub relacje, byli w obozie i jakie mieli możliwości wglądu w akta obozowe. Jeśli uświadomimy sobie wielkość obozu Auschwitz, który w szczytowym okresie liczył około 130 tys. więźniów i składał się z 40 obozów rozrzuconych w promieniu kilkuset kilometrów, to nie trudno dojść do wniosku, że żaden więzień na podstawie własnych obserwacji nie mógł dokonać jakichkolwiek ustaleń statystycznych dotyczących całego obozu. Za niepodważalną i jedynie pewną uznawano zawodną metodę szacunku ofiar w oparciu o analizę przepustowości krematoriów i czasu ich funkcjonowania[16].

Zawsze przy tym ignorowano podstawowe fakty z historii KL Auschwitz oraz naukowe ustalenia historyków, które doprowadziły do weryfikacji liczby ofiar Auschwitz, traktując je jako motywowaną politycznie manipulację. W takim też duchu Władysław A. Terlecki i jego współpracownicy wielokrotnie atakowali Franciszka Pipera w pełnych pomówień i patriotycznej egzaltacji artykułach na łamach „Naszego Dziennika”[17] i audycjach w Radiu Maryja, emitowanych w latach 2003-2007. Przy czym zaatakowanemu nie dano możliwości obrony. Żaden z listów dr. F. Pipera do redakcji „Naszego Dziennika”, w których bronił się on przed atakami i polemizował z tezami Władysława A. Terleckiego, nie został przez tę redakcję opublikowany[18].

Z uwagą słuchałem wszystkich audycji w Radiu Maryja z udziałem Władysława A. Terleckiego, noszących przeważnie tytuł „A imię ich cztery miliony” lub coś w tym stylu. To co mnie uderzyło – oprócz sugerowania, że za zweryfikowaniem liczby ofiar Auschwitz kryje się spisek niemiecki – było przeważnie przemilczenie faktu, że zdecydowaną większość ofiar stanowili Żydzi. Ba, w jednej z audycji usłyszałem, że jej autorzy nie negują tego, iż w Auschwitz zginął 1 mln Żydów. Kimże zatem były pozostałe 3 mln? Tego Władysław A. Terlecki i jego goście nie wyjaśnili wprost, ale słabo zorientowany słuchacz mógł pomyśleć, że pewnie byli to Polacy lub ogólnie „chrześcijanie”. W innej takiej audycji słyszałem, że w Auschwitz zginęło kilkadziesiąt tysięcy Szwajcarów i Chińczyków[19].

Stanowisko, że liczba 4 mln odzwierciedla faktyczne straty ludzkie w Auschwitz podnosił też dr Jacek Wilczur – wieloletni pracownik Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce – m.in. na łamach „Trybuny”. Zarzucał tam bezpodstawnie F. Piperowi, że weryfikując liczbę 4 mln jakoby nie uwzględnił osób nie zarejestrowanych w obozie[20].

Echem wspomnianej wyżej publicystyki były m.in. pojawiające się w części opinii publicznej opinie, że liczbę 4 mln ofiar Auschwitz obniżono dla „przyjaznych kontaktów z Niemcami” itp.[21] Najogólniej rzecz biorąc publicystyka kręgów kombatanckich lub postkombatanckich związanych z Radiem Maryja i „Naszym Dziennikiem” niczego nie wniosła do dyskursu o liczbie ofiar Auschwitz oprócz niepotrzebnego zamieszania i miała – najdelikatniej rzecz ujmując – charakter pozamerytoryczny.

Preferowaną przez publicystów Radia Maryja i „Naszego Dziennika” metodę badawczą – czyli ustalanie liczby ofiar Auschwitz w oparciu o analizę przepustowości urządzeń masowej zagłady, czasu ich funkcjonowania oraz stopnia wykorzystania – zastosował też niemiecki dziennikarz Fritjof Meyer. O ile jednak w oparciu o tę samą metodę badawczą Władysław A. Terlecki dochodził do liczby 4, 5, a nawet 6 mln zamordowanych w KL Auschwitz, to Meyer doszedł do liczby 510 tys. zamordowanych (w tym 356 tys. w komorach gazowych). Z tą różnicą, że Terlecki oparł się na błędnej i dowolnej interpretacji zeznań świadków, a Meyer na równie tendencyjnej analizie wyrwanej z kontekstu notatki inż. Kurta Prüfera, która dotyczyła przepustowości krematoriów.

Swój artykuł, nie mający charakteru naukowego, Meyer umieścił na łamach renomowanego czasopisma „Osteuropa”, wydawanego przez stowarzyszenie Deutsche Gesellschaft für Osteuropakunde e.V., którego zarządowi przewodniczyła prof. Rita Süssmuth[22]. Nie wdając się w dalszą analizę hipotez Fritjofa Meyera, z którymi w detalach rozprawił się Franciszek Piper[23], należy zauważyć dwie sprawy. Po pierwsze, zarówno hipotezy Władysława A. Terleckiego jak i Fritjofa Meyera były motywowane politycznie, tylko stały za nimi skrajnie odmienne motywacje polityczne i dlatego ich autorzy doszli do skrajnie odmiennych wniosków stosując tę samą metodę badania, a raczej domniemywania. Po drugie, w oparciu o domniemywanie przepustowości krematoriów, czasu ich funkcjonowania i stopnia wykorzystania – zastosowane po raz pierwszy przez radziecką komisję w 1945 roku – można udowodnić dowolną liczbę ofiar Auschwitz.

Podważanie zweryfikowanej liczby ofiar: negacjoniści

Pomiędzy publicystyką Terleckiego i Meyera istnieje jednak zasadnicza różnica. Publicystyka Meyera – zmierzająca w założeniu do drastycznego zaniżenia liczby ofiar Auschwitz przy pozorach dyskursu popularnonaukowego – stanowiła de facto negacjonizm w białych rękawiczkach[24]. Tym bardziej bulwersujący, że podjęty na łamach renomowanego periodyku, w zarządzie którego zasiadało 10 osób z elity politycznej i naukowej Republiki Federalnej Niemiec.

Są dwie formy negowania zbrodni ludobójstwa popełnionych w niemieckich ośrodkach zagłady i obozach koncentracyjnych. Pierwsza z nich polega na negowaniu istnienia komór gazowych i eksterminacyjnego charakteru niemieckich obozów koncentracyjnych. Tego typu negacjonizm jako pierwsi uprawiali sami sprawcy zbrodni. Należy bowiem wiedzieć, że pierwszy etap negowania zbrodni ludobójstwa ma miejsce w fazie jego popełnienia i polega na zacieraniu śladów oraz niszczeniu dowodów, w tym także przyjęciu specyficznego języka maskującego zbrodnię („akcja specjalna”, „specjalne potraktowanie” itp.). 4 października 1943 roku Heinrich Himmler, przemawiając w Poznaniu do wyższych dowódców SS i policji, powiedział: „Większość z was wie, co to znaczy, kiedy sto, pięćset lub tysiąc trupów leży jeden przy drugim… Jest to karta chwały w naszej historii, która nigdy nie była i nie będzie napisana…”. Dlatego aparat terroru III Rzeszy do minimum ograniczył pisemną dokumentację swoich zbrodni, częściowo fałszował tę dokumentację oraz – w ostatniej fazie istnienia III Rzeszy – niszczył dokumentację zbędną i najbardziej kompromitującą.

Roli kontynuowania tego dzieła podjęli się po wojnie sympatycy nazizmu z przyczyn ideologicznych, politycznych i komercyjnych. Celem ataku negacjonistów są przeważnie trzy fakty: istnienie komór gazowych, przepustowość krematoriów i gigantyczna skala zbrodni. W wypadku Auschwitz, zachowując czasem pozory naukowości, podważali oni liczbę 4 mln, a obecnie podważają liczbę 1,1 mln ofiar. Jednej i drugiej używali też niejednokrotnie jako pretekstu ułatwiającego podważanie samego faktu ludobójstwa. Do tego nurtu negacjonizmu zaliczają się m.in. John Bennet, Robert Faurisson, David Irving, Walter Lüftl, Germar Rudolf, Jerzy Ulicki-Rek, Udo Walendy i Ernst Zündel. Ich tezy – w świetle których proces zabijania w komorach gazowych przedstawiają jako niemożliwe do zrealizowania przedsięwzięcie techniczne – stanowią próbę manipulacji prostymi faktami i są w istocie świadomym oszustwem.

Najnowszym przykładem takiej prostej, a właściwie dość prymitywnej manipulacji faktami – na dodatek częściowo zmyślonymi – jest broszura brytyjskiego autora, posługującego się nazwiskiem lub pseudonimem Vivian Bird, zatytułowana „Auschwitz: The Final Count” („Auschwitz: końcowe podliczenie”). Jej omówienie w języku polskim pierwotnie zostało zamieszczone na stronie internetowej Jerzego Ulickiego-Reka o nazwie „Wolna Polska”, a następnie przedrukowane przez stronę internetową „Dziennik gajowego Maruchy”[25]. Autor tej publikacji przytoczył różne szacunki ofiar Auschwitz, poczynając od 9 mln (sic!), a kończąc na 73 tys. Właściwie prawie wszystkie informacje podane przez autora są nieprawdziwe albo co najmniej odległe od prawdy. Najbardziej zaskakującą z nich jest ta jakoby liczbę 1,5 mln ofiar Auschwitz oficjalnie ogłosił w 1995 roku prezydent Lech Wałęsa. Według autora wspomnianej broszury we wszystkich niemieckich obozach koncentracyjnych od 1935 do 1945 roku miało zginąć 403 713 osób, a w samym Auschwitz 73 137 (w tym 38 031 Żydów). Liczby te rzekomo miały zostać przez kogoś ustalone na podstawie analizy comiesięcznych sprawozdań komendantów poszczególnych obozów. Niestety autor nie podał, w którym archiwum on albo ktoś inny odnalazł te dokumenty. O wiedzy historycznej autora najlepiej świadczy fakt, że SS-Gruppenführera Richarda Glücksa (1889-1945), szefa Grupy Urzędów D-Obozy Koncentracyjne w Głównym Urzędzie Gospodarczo-Administracyjnym SS (SS-WVHA), nazwał „komendantem wszystkich obozów”. W porównaniu z np. publicystyką Davida Irvinga jest to negacjonizm bardzo niskiej jakości, obliczony na szczególnie mało inteligentnego odbiorcę.

Bardziej wyrafinowaną formę nagacjonizmu stosują ci, którzy wprawdzie nie podważają istnienia komór gazowych, ale próbują do minimum redukować możliwość zabijania w nich ludzi, jako powód przytaczając różnego rodzaju rzekome trudności techniczne. Poza tym przeważnie bezpodstawnie zaniżają samą liczbę deportowanych do obozu. Wspomniany Fritjof Meyer nie tylko zaniżył liczbę zamordowanych w Auschwitz, ale także liczbę osób przywiezionych do obozu (miało ich być jakoby 915 tys.), negując źródłowo udokumentowane dane dotyczące liczby deportowanych Żydów polskich i węgierskich[26]. Powoływał się przy tym na wspomniany „Kalendarz wydarzeń w KL Auschwitz” Danuty Czech, ale wykorzystał go w sposób wybiórczy, odpowiadający założonej przez siebie tezie.

Podważanie zweryfikowanej liczby ofiar: ignorancja

Wreszcie podważanie zweryfikowanej liczby ofiar Auschwitz – czy w ogóle liczby ofiar Auschwitz jako takiej – wynika z poszukiwania sensacji, chęci zdobycia poklasku i najzwyklejszej ignorancji. Przykładem tego jest artykuł publicysty Grzegorza Brauna pt. „Kłamstwa oświęcimskie”, zamieszczony w „Uważam Rze Historia” nr 2 (35) z lutego 2015 roku. Uprzejmie zakładam, że autor wykazał w tym artykule tylko swoją ignorancję. Gdybym był mniej uprzejmy, to mógłbym założyć, że jednak uprawiał zakamuflowany negacjonizm, ponieważ chociaż werbalnie odciął się od negacjonistów, to przytoczył wiele ich zgranych chwytów. Między innymi ten – pochodzący od negacjonisty Davida Cole’a – że krematorium I w obozie macierzystym KL Auschwitz I jest jakoby „dekoracją zaaranżowaną ex post” [27]. Ponadto dyskredytując liczbę 1,1 mln ofiar sugeruje pomiędzy wierszami, że w Auschwitz zginęło… 69 tys. ludzi, ponieważ tyle zachowało się aktów zgonu (nazywanych przez Brauna „księgami oświęcimskimi” lub „rejestrami obozowymi”). Najpewniej nie wie on o tym, że zachowane około 69 tys. aktów zgonu dotyczy więźniów zarejestrowanych w obozie, których było ok. 400 tys. Nie dotyczą one natomiast ofiar kierowanych na zagładę w komorach gazowych wprost z rampy kolejowej, bez rejestracji w obozie – czyli większości ofiar Auschwitz. Ponadto dokumenty te zachowały się za okres od końca lipca 1941 do końca grudnia 1943 roku. Nie zachowały się więc akty zgonu za okres ponad dwóch lat. Nikt też nie sporządzał aktów zgonu dla ofiar ostatecznej ewakuacji KL Auschwitz, która pochłonęła od 9 do 15 tys. więźniów spośród 56 tys., którzy wyruszyli 18 stycznia 1945 roku w ewakuacyjny „marsz śmierci”.

Braun nie wie też wielu innych rzeczy o sprawach, na temat których się autorytatywnie wypowiada, co wytknąłem mu w swojej polemice[28]. Nie przeszkodziło mu to jednak bezpardonowo atakować Franciszka Pipera, który w ciągu minionych ponad dwóch dekad stał się wygodnym obiektem ataków dla wszystkich, którzy mają alergię na udokumentowane źródłowo rezultaty badań naukowych: „patriotycznych” obrońców liczby 4 mln, różnego typu negacjonistów i najzwyklejszych ignorantów. Z taką wiedzą, jaką zaprezentował publicysta „Uważam Rze Historia” nie wypada w ogóle wypowiadać się na temat jakiejkolwiek problematyki związanej z KL Auschwitz. Najpierw należałoby przeczytać podstawową literaturę na ten temat, chociażby pięciotomową monografie obozu.

Podsumowanie

Reasumując rozważania na temat weryfikacji liczby ofiar Auschwitz i związanych z tym sporów należy zwrócić uwagę na cztery kluczowe elementy:

– Na przestrzeni kilkudziesięciu lat po 1945 roku podawano za ustaleniami organów sądowych i śledczych oraz zeznaniami pierwszego komendanta Rudolfa Hössa (które jednak sam zweryfikował!) zawyżone liczby ofiar Auschwitz, dochodzące do 4 mln. Jednakże zajmujący się tym zagadnieniem historycy – uwzględniając zasady poprawności warsztatu naukowego, czyli konfrontacji różnych źródeł i oceny ich wiarygodności – określili i określają liczbę ofiar Auschwitz w przedziale 1,1 – 1,5 mln.

– Wobec braku dokumentów obozowych odnośnie ogólnej liczby deportowanych do obozu i tam zamordowanych, jedyną podstawą ustalenia liczby ofiar Auschwitz mogą być źródła dotyczące deportacji do obozu z poszczególnych miejsc, regionów i krajów oraz zmian stanu liczbowego więźniów.

– Próby określenia liczby ofiar na podstawie przepustowości krematoriów, nawiązujące do metody radzieckiej komisji z 1945 roku i niekiedy podejmowane nadal, są błędne, ponieważ nie istnieją żadne wiarygodne źródła pozwalające zarówno na ustalenie rzeczywistego czasu pracy krematoriów, jaki i stopnia wykorzystywania ich przepustowości.

– Ustalenie liczby ofiar Auschwitz, dokonane na podstawie danych dotyczących deportacji do obozu, należy uznać za zakończenie procesu jej weryfikacji. Dalsze badania mogą jedynie uściślić poszczególne części składowe tej liczby, ale nie mogą wpłynąć w istotny sposób na jej zmianę.

Nie tylko Auschwitz

Naukowa weryfikacja liczby ofiar Auschwitz była procesem nieuniknionym w sytuacji, gdy czynione w tej materii tuż po wojnie ustalenia organów śledczych i sądowych nie wytrzymywały z biegiem czasu krytyki postępujących badań historycznych. Dotyczy to także innych niemieckich ośrodków zagłady, obozów koncentracyjnych, obozów karnych i więzień. Przykładowo liczba ofiar ośrodka zagłady bezpośredniej w Chełmnie nad Nerem, ustalona w 1946 roku na 360 tys., została po badaniach naukowych (w tym archeologicznych) zredukowana do 200-220 tys. Podobnie liczba ofiar KL Lublin (Majdanek) została zredukowana z 250 tys. do 79 tys., liczba ofiar więzienia w Radogoszczu (Łódź) z 40 tys. do 2-3 tys., a liczba ofiar obozu karnego w Żabikowie (Poznań) z 20 tys. do 535 osób.

Ustalenia te z jednej strony budziły ostry sprzeciw środowisk, powołujących się na motywacje patriotyczne, a z drugiej strony były wykorzystywane przez nagacjonistów jako argument rzekomo potwierdzający nieprawdziwość wszelkich ustaleń dotyczących niemieckiego ludobójstwa podczas drugiej wojny światowej.

Należy jeszcze raz podkreślić, że korekta liczby ofiar Auschwitz i innych obozów nie była gestem pod adresem Niemców ani kogokolwiek innego. Stanowiła ona tylko i wyłącznie skutek badań naukowych, które zastąpiły szacunkowe ustalenia powojenne. Szacunki te, z braku dostępu organów śledczych do odpowiednich dokumentów, oparły się na zeznaniach świadków. Świadkowie ci, absolutnie kompetentni w sprawach znajdujących się w polu ich obserwacji, nie dysponowali informacjami pozwalającymi na ustalenia statystyczne co do liczby ofiar. Dotyczy to zarówno byłych więźniów jak i esesmanów.

W jednej z polemik ze swoimi krytykami Franciszek Piper napisał: „Auschwitz nie będzie wstrząsał sumieniami ludzkimi tylko dlatego, że wymieni się chociażby nie wiadomo jak wysoką liczbę, jeśli za tą liczbą nie będzie kryć się dramat i tragedia realnie istniejących niegdyś społeczności i ludzi, ludzi o konkretnej tożsamości, pochodzeniu, miejscu zamieszkania. Cały wysiłek badawczy w tej dziedzinie powinien być skupiony nie na statystycznych spekulacjach i licytacji większego „zaangażowania i patriotyzmu” lecz upamiętnieniu wszystkich ofiar: przywróceniu prochom ofiar Auschwitz ich nazwisk, miejsca pochodzenia, narodowości – słowem przekreślenia intencji katów, nie tylko unicestwienia swych ofiar lecz także wymazania ich ze zbiorowej pamięci.”

[1] Oficjalna nazwa: Nadzwyczajna Radziecka Komisja Państwowa do Badania Zbrodni Niemiecko-Faszystowskich Agresorów.

[2] H. Kubica, Głosy Pamięci 10. Z powstańczej Warszawy do KL Auschwitz, Oświęcim 2014.

[3] F. Piper, Głosy Pamięci 8. Polacy w KL Auschwitz, Oświęcim 2012.

[4] F. Piper, Głosy Pamięci 9. Żydzi w KL Auschwitz, Oświęcim 2015.

[5] S. Kapralski, M. Martyniak, J. Talewicz-Kwiatkowska, Głosy Pamięci 7. Romowie w KL Auschwitz, Oświęcim 2011.

[6] Przyjmując za Raulem Hilbergiem szacunek strat żydowskich podczas drugiej wojny światowej na co najmniej 5,1 mln ofiar należy stwierdzić, że w KL Auschwitz zginęło 20 proc. Żydów zamordowanych w czasie Holokaustu.

[7] Pozostałych w większości przeniesiono do innych obozów koncentracyjnych, gdzie wielu z nich zginęło.

[8] F. Piper, Ilu ludzi zginęło w KL Auschwitz. Liczba ofiar w świetle źródeł i badań 1945-1990, Oświęcim 1992, s. 18-29.

[9] M. Poloncarz, Ilu Czechów osadzono w KL Auschwitz?, „Zeszyty Oświęcimskie” nr 25, Oświęcim 2009, s. 7-59.

[10] Przykładem takich działań było zamordowanie w komorze gazowej 23 czerwca 1942 r. transportu 566 Polaków-pacjentów szpitali psychiatrycznych w Krakowie-Kobierzynie i Zebrzydowicach k. Kalwarii Zebrzydowskiej, zamordowanie w komorze gazowej latem 1943 r. około 100 niepełnosprawnych Polaków z Łodzi, czy zamordowanie 7 i 8 września 1943 r. w komorze gazowej 32 Polek i 35 Polaków deportowanych prawdopodobnie z obozu karnego w Potulicach k. Bydgoszczy. Por. B. Piętka, Zagłada pacjentów szpitala psychiatrycznego w Krakowie-Kobierzynie 23 czerwca 1942 roku, (w:) F. Piper, I Strzelecka (red.), Księga Pamięci. Transporty Polaków do KL Auschwitz z Krakowa i innych miejscowości Polski południowej, t. III, Warszawa-Oświęcim 2002, s. 2122-2124; B. Piętka, Księga Pamięci. Transporty Polaków do KL Auschwitz z Wielkopolski, Pomorza, Ciechanowskiego i Białostocczyzny, t. II, III, Oświęcim 2013, s. 987-988, 1191, 1248-1249.

[11] H. Kubica, Zagłada w KL Auschwitz Polaków wysiedlonych z Zamojszczyzny w latach 1942-1943, Oświęcim 2004.

[12] Jeden z najwybitniejszych badaczy Holokaustu. Autor m.in. opracowania Zagłada Żydów europejskich (The destruction of the European Jews), wyd. pol. 2014.

[13] C. Madajczyk, Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce, Warszawa 1970, t. 2, s. 294.

[14] F. Piper, Weryfikacja strat osobowych w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, (w:) „Dzieje Najnowsze”, rocznik XXVI, t. 2, Warszawa 1994, s. 15-25.

[15] Por. B. Sojecki, Golgota Zachodu. Wspomnienia byłego więźnia niemieckich więzień i obozów koncentracyjnych z lat 1939-1945, Rzeszów 2013, s. 57-86.

[16] W oparciu o tę metodę były więzień Auschwitz Igo Trochanowski doszedł do liczby 4 351 000 zamordowanych w Auschwitz. Por. I. Trochanowski, Zadania Baubüro w KL Auschwitz, „Biuletyn TOnO” nr 18, Katowice 1993, s. 61-73.

[17] Por. np. J. Sawicki, T. Szkul-Skjoedkrön, W.A. Terlecki, Tam miała umrzeć Polska. Ilu ludzi zginęło w Konzentrationslager Auschwitz, „Nasz Dziennik”, 27.1.2003 r. W artykule tym autorzy m.in. zarzucili „pewnym kołom historyków”, że stają „w obronie zbrodniarzy, pomniejszając obszar zbrodni i ciężar odpowiedzialności”.

[18] Por. Odpowiedź z 23 lutego 2003 r. nie zamieszczona w „Naszym Dzienniku”, mimo wniosku w tej sprawie, na artykuł Jerzego Sawickiego, Tomasza Szkul-Skjoedkröna i Władysława A. Terleckiego; Odpowiedź na artykuł Jerzego Sawickiego i Władysława A. Terleckiego opublikowany w „Naszym Dzienniku” 28-29 stycznia 2006, strona internetowa Franciszka Pipera, http://www.f.piper.auschwitz.w.interiowo.pl, dostęp 14.01.2016.

[19] Oczywiście pan Władysław A. Terlecki może mnie podać do sądu, ale nawet przed tym sądem powtórzę, że jestem pewny, iż to słyszałem.

[20] Por. Gdzie się podziały dwa miliony Żydów i Polaków, „Trybuna”, 15 października 1999, strona internetowa Franciszka Pipera, http://www.f.piper.auschwitz.w.interiowo.pl, dostęp 14.01.2016.

[21] Por. „Źródło”, 6 czerwiec 2004 r. – Odpowiedź na list czytelnika; Pełny tekst odpowiedzi na list czytelnika w „Dzienniku Polskim” z dnia 22 lutego 2005 r. (tekst ten ukazał się ze skrótami redakcji), strona internetowa Franciszka Pipera, http://www.f.piper.auschwitz.w.interiowo.pl, dostęp 14.01.2016.

[22] F. Meyer, Die Zahl der Opfer von Auschwitz. Neue Erkentnisse durch neue Archivfunde, „Osteuropa“, 62. Jg., 5/2002, s. 631-641.

[23] F. Piper, Wokół liczby ofiar KL Auschwitz. Replika na enuncjacje Fritjofa Meyera, „Zeszyty Oświęcimskie” nr 25, Oświęcim 2009, s. 231-266.

[24] „Artykuł F. Meyera jest próbą deprecjacji roli Auschwitz w procesie hitlerowskiego ludobójstwa i sprowadzenia problemu nazistowskiej zagłady na płaszczyznę technologiczną. Próby takie wielokrotnie podejmowali różnego rodzaju rewizjoniści historyczni”, cyt. za: F. Piper, Wokół liczby ofiar KL Auschwitz…, s. 261.

[25] Auschwitz – końcowe podliczenie, http://www.marucha.wordpress.com, 30.03.2015.

[26] „Zaliczenie przez Meyera do propagandy, w jednym ciągu ze zdezaktualizowaną dano liczbą czterech milionów, takich faktów jak deportacja do KL Auschwitz ponad 400 000 Żydów węgierskich czy masowego zabijania gazem w „piwnicach krematoryjnych” należy uznać za propagowanie i popieranie per excellance poglądów rewizjonistów historycznych, którzy pod pretekstem korygowania faktów, na podstawie wyselekcjonowanych z kontekstu szczegółów, próbują przedstawić karykaturalny obraz obozu Auschwitz, jako miejsca, gdzie nie działo się nic szczególnego”, cyt. za: F. Piper, Wokół liczby ofiar KL Auschwitz…, s. 258-259.

[27] Informacja, że po wojnie odtworzono z oryginalnych elementów dwa piece i komin w krematorium I na terenie byłego obozu macierzystego KL Auschwitz I nie jest żadną sensacją, którą ujawnił David Cole, jak sugeruje Grzegorz Braun. Informacja ta jest zamieszczona w trzech językach na tablicy informacyjnej przed krematorium I oraz jest każdorazowo podawana przez przewodnika osobom zwiedzającym Muzeum Auschwitz-Birkenau. Fakt zrekonstruowania po wojnie z oryginalnych elementów dwóch pieców krematoryjnych i komina nie dowodzi również, że krematorium I jest „dekoracją zaaranżowaną ex post”. W archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau są zachowane niemieckie plany krematorium I i pozostałych czterech krematoriów. Są dziesiątki powojennych relacji świadków odnośnie urządzeń masowej zagłady, w tym także relacje członków Sonderkommando, nielegalnie spisane i zakopane na terenie krematoriów, a odkryte po wojnie.

[28] B. Piętka, Niskie loty Grzegorza Brauna, http://www.mysl-polska.pl, strona internetowa „Myśli Polskiej”, 24.02.2015 (http://www.mysl-polska.pl/node/374).

http://histmag.org/liczba-ofiar-auschwitz-problem-12828

http://histmag.org/liczba-ofiar-auschwitz-spory-12890

Bohdan Piętka

Oświęcim, 25 stycznia 2016 r.

5 uwag do wpisu “Spory wokół liczby ofiar Auschwitz

  1. Pingback: Spory wokół liczby ofiar Auschwitz | Pekok Antylichwiarz

  2. Za mało szacunku dla tego co stało się w tym miejscu,
    dlatego tak dużo dyletantów wypowiada się na ten temat wykorzystując go do swoich prostackich celów…
    Pozdrawiam serdecznie i wyrazy szacunku dla autora!
    Wnuk więźnia KL.Stutthof,KL.Neuengamme,KL.Buchenwald.

    Polubienie

  3. Pingback: Liczba ofiar KL Auschwitz | Wprawnym Okiem Historyka

  4. Pingback: Liczba ofiar KL Auschwitz – Wprawnym Okiem Historyka

Dodaj komentarz