Barbarzyństwo

„Wystarczyło kilka minut, by mauzoleum żołnierzy radzieckich w Trzciance (woj. wielkopolskie) zamieniło się w kupę gruzu. W piątek na plac Pocztowy wjechały koparki i, mimo sprzeciwu Rosjan, wyburzyły lokalny symbol komunizmu” – cieszy się portal tvn24.pl[1].

„Wydarzenie wzbudziło wielkie zainteresowanie wśród mieszkańców. Ludzie stawali, kręcili filmy, robili zdjęcia i komentowali (…). – Bardzo dobrze, cieszę się, że tego doczekałem. Ostatni bastion komunizmu padł na pysk – nie krył radości Józef Janowicz” – czytamy dalej na portalu tvn24.pl. Kto ów Józef Janowicz, nie wiadomo. Domyślam się, że miejscowy „patriota”, bo raczej nie intelektualista.

Mauzoleum w Trzciance – jedno z najokazalszych upamiętnień żołnierzy radzieckich w Polsce – było przez kilkadziesiąt lat uznawane za cmentarz wojenny. Przestało być jednak za takowe uważane, kiedy burmistrz Trzcianki Krzysztof Czarnecki (PiS) zlecił badania archeologiczne. Badania te – przeprowadzone w „ostatnich tygodniach”, jak czytamy w relacji portalu tvn24.pl – wykazały, że pod mauzoleum nie ma rzekomo żadnych zwłok. Wówczas wojewoda wielkopolski (także z PiS) wykreślił obiekt z ewidencji grobów i cmentarzy wojennych, zmieniając jego stan prawny na pomnik. Następnie burmistrz Czarnecki zlecił jego natychmiastową rozbiórkę na mocy ustawy dekomunizacyjnej. Wyniki badań archeologicznych kwestionuje ambasada rosyjska, która wydała oświadczenie protestujące przeciw działaniom samorządu Trzcianki jako sprzecznym z rosyjsko-polską umową międzyrządową z 1994 roku o grobach i miejscach pamięci ofiar wojen i represji.

„Według dokumentów posiadanych przez Ambasadę pod mauzoleum nadal znajdują się groby żołnierzy Armii Czerwonej, co nadaje jeszcze bardziej nieprawny i niemoralny charakter akcji jego zburzenia” – napisała w oświadczeniu ambasada Rosji. Samorząd Trzcianki stoi na stanowisku, że szczątki żołnierzy radzieckich „prawdopodobnie przeniesiono na cmentarz w 1953 roku”. Nie ma jednak żadnych dokumentów potwierdzających przeprowadzenie takiej ekshumacji i nie wiadomo gdzie na miejscowym cmentarzu mieliby być pochowani żołnierze radzieccy. „Sprawdzają to pracownicy Muzeum Ziemi Nadnoteckiej” – informuje portal tvn24.pl.

Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich w Trzciance zburzone 8 września 2017 roku

Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich w Trzciance zburzone 8 września 2017 roku

Obok artykułu o zburzeniu mauzoleum w Trzciance portal tvn24.pl zamieścił – zapewne nieprzypadkowo – artykuł pt. „Mąż sprzedał Zofię Sowietom za wódkę, ratowali ją polscy żołnierze. I za to zginęli od kul w tył głowy”[2]. Widziałem ten tekst już kilkanaście razy w ciągu ostatnich pięciu lat na różnych portalach. Opisuje on zresztą wydarzenie, które miało mieć miejsce dwa lata po wojnie, a nie podczas wyzwalania Polski. Ten i inne podobne mu teksty oraz pojawiające się ostatnio jak grzyby po deszczu książki o „sowieckich gwałtach i grabieżach” są częścią kampanii propagandowej mającej uzasadnić to, co czyni się w Polsce z upamiętnieniami walk Armii Czerwonej z Niemcami hitlerowskimi w latach 1944-1945[3].

Niestety, ani portal tvn24.pl, ani żadne z innych mediów polskich nie poinformowały jakie krzywdy wyrządzili żołnierze radzieccy Polakom w Trzciance. Ano takie, że dzięki tym żołnierzom radzieckim Trzcianka – która w wyniku pierwszego rozbioru Polski znalazła się pod zaborem pruskim – ponownie po 173 latach stała się Trzcianką. W 1945 roku nazywała się bowiem Schönlanke i była miasteczkiem w stu procentach niemieckim, leżącym na terenie niemieckiej Prowincji Grenzmark Posen-Wetspreußen. To „Sowieci” przywrócili ją Polsce i dzisiaj leży w województwie wielkopolskim.

Zastanawiam się jak nazwać to, co stało się w Trzciance i stanie się wkrótce w dziesiątkach innych polskich miejscowości. Przychodzi mi na myśl tylko jedno słowo: barbarzyństwo. Barbarzyństwo wobec historii, wobec uczuć narodu rosyjskiego oraz wobec obecnych i przyszłych pokoleń Polaków.

Nigdzie poza Polską, pomajdanową Ukrainą – odwołującą się do tradycji banderowskiej – oraz państwami bałtyckimi, w których rządzą szowiniści będący niejednokrotnie epigonami kolaborantów z III Rzeszą, nie burzy się pomników upamiętniających żołnierzy radzieckich poległych w walkach z Niemcami, czyli upamiętniających pokonanie Niemiec hitlerowskich w drugiej wojnie światowej.

W mojej pamięci głęboko utkwił obraz pieczołowicie utrzymanego mauzoleum i cmentarza żołnierzy radzieckich w miejscowościach Svidnik na Słowacji. Spoczywa na nim 9 tys. spośród co najmniej 27 tys. żołnierzy radzieckich poległych w czasie operacji dukielsko-preszowskiej (8 września-30 listopada 1944). Ogromny monument został wzniesiony w 1954 roku w stylu tamtego okresu. Są tam czerwone gwiazdy, są godła ZSRR, są potężne rzeźby żołnierzy radzieckich, są płaskorzeźby w stylu socrealizmu. Wszystko starannie utrzymane. Nikomu na Słowacji nie przyszłoby do głowy, żeby to zburzyć. Co roku odbywają się pod tym pomnikiem – noszącym oficjalną nazwę Pomnika Wdzięczności Żołnierzom Radzieckim – uroczystości z udziałem władz słowackich, upamiętniające operację dukielsko-preszowską, od której zaczęło się wyzwolenie Czechosłowacji.

Pomnik Wdzięczności Żołnierzom Radzieckim w Svidniku na Słowacji

Pomnik Wdzięczności Żołnierzom Radzieckim w Svidniku na Słowacji

We wsi Kapišová, przy drodze ze Svidnika do Barwinka, jest też niezwykły pomnik, na którym zastygły w walce dwa czołgi: radziecki T-34 z czerwoną gwiazdą i niemiecki PzKpfw IV z czarnym krzyżem. W tej samej miejscowości – w tzw. „dolinie śmierci” – stoją dwa T-34 z czerwonymi gwiazdami, a pomiędzy nimi znajduje się samotna mogiła czerwonoarmisty. Pomniki, których elementami są radzieckie czołgi można spotkać przy całej trasie ze Svidnika do Barwinka, liczącej 20 km. We wsi Nižný Komárnik, po słowackiej stronie Przełęczy Dukielskiej, znajdują się też radzieckie działa przeciwlotnicze i samolot szturmowy Ił-2 z czerwonymi gwiazdami. Dobrze utrzymane są nie tylko pomniki upamiętniające udział wojsk radzieckich w operacji dukielsko-preszowskiej, czechosłowacki cmentarz wojenny i memoriał w miejscowości Vyšný Komárnik, ale także niemiecki cmentarz wojenny w miejscowości Hunkovce.

Pomnik we wsi Kapišova na Słowacji

Pomnik we wsi Kapišova na Słowacji

Cmentarz żołnierzy niemieckich w Hunkovcach na Słowacji

Cmentarz żołnierzy niemieckich w Hunkovcach na Słowacji

Tak samo jest w Czechach i na Węgrzech, mimo przecież też niełatwych doświadczeń historycznych tych krajów z ZSRR. Wszędzie tam pieczołowicie dba się o „sowieckie pomniki”, które „pozostały w spadku po komunizmie”, jak głosi popularna w Polsce formułka propagandowa.

W centrum Wiednia na Schwarzenbergplatz stoi Pomnik Bohaterów Armii Czerwonej, odsłonięty 19 sierpnia 1945 roku. Upamiętnia on 41 tys. żołnierzy radzieckich, którzy zginęli w czasie operacji wiedeńskiej (16 marca-13 kwietnia 1945). Pomnik ten ma kształt wyniosłej, smukłej kolumny marmurowej o wysokości 20 metrów, na której stoi 12-metrowy posąg z brązu, przedstawiający wyprostowanego żołnierz radzieckiego w złotym hełmie i z pepeszą. W prawej ręce żołnierz trzyma sztandar bojowy Armii Czerwonej, a w lewej pokaźnych rozmiarów godło ZSRR. Na cokole umieszczono rozkaz bojowy Stalina po rosyjsku oraz napis po rosyjsku i niemiecku, który głosi: „Pomnik ku chwale żołnierzy Armii Radzieckiej, którzy wyzwolili Austrię od faszyzmu. Kwiecień 1945”. Pomnik jest otoczony kolumnadą z 26 kolumn o wysokości 8 metrów oraz inskrypcją na belkowaniu: „Wieczna chwała bohaterom Armii Czerwonej, którzy polegli w walce z niemieckim faszystowskim najeźdźcą o wolność narodów Europy”. Jest to najokazalsze upamiętnienie żołnierzy radzieckich w Europie poza Rosją.

Pomnik Bohaterów Armii Czerwonej w Wiedniu

Pomnik Bohaterów Armii Czerwonej w Wiedniu

Pomnik Bohaterów Armii Czerwonej w Wiedniu-posąg żołnierza z godłem ZSRR

Pomnik Bohaterów Armii Czerwonej w Wiedniu-posąg żołnierza z godłem ZSRR

W ostatnich latach Pomnik Bohaterów Armii Czerwonej w Wiedniu był kilkakrotnie dewastowany przez nieznanych sprawców – neonazistów, albo licznie mieszkających w stolicy Austrii Czeczeńców, albo przybyszów z pomajdanowej Ukrainy, a może i nawet „polskich patriotów”. Zawsze jednak spotykało się to ze zdecydowanym potępieniem władz austriackich. Po zakończeniu okupacji Austrii przez cztery mocarstwa sojusznicze w 1955 roku żaden rząd austriacki – nawet w okresie nasilania się „zimnej wojny” – nie uznał tego pomnika za symbol „sowieckiego zniewolenia” mimo, że Austriacy nie mają powodów, żeby dobrze wspominać okupację radziecką Wiednia, Dolnej Austrii i Burgenlandu z lat 1945-1955. Elity polityczne Austrii rozumieją bowiem, że pomnik ten upamiętnia zwycięstwo koalicji antyhitlerowskiej nad Niemcami i wyzwolenie Austrii spod nazizmu. Zwycięstwo, które było w znaczącej mierze zasługą ZSRR. Polityczna świadomość tego faktu ma dla władz austriackich większe znaczenie od pretensji związanych z powojenną okupacją, zasłużoną zresztą przez Austriaków.

Pomnik Bohaterów Armii Czerwonej w Wiedniu-cokół z treścią rozkazu Stalina w języku rosyjskim

Pomnik Bohaterów Armii Czerwonej w Wiedniu-cokół z treścią rozkazu Stalina w języku rosyjskim

Tak samo zresztą niemieckie elity polityczne traktują Pomnik Żołnierzy Radzieckich w Berlinie-Tiergarten. Na pomniku tym też widnieją złote godła ZSRR i Armii Czerwonej oraz napisy, których treść przyprawiłaby polską prawicę o atak szału. Czy pani kanclerz Merkel uważa ten pomnik za „symbol zniewolenia” i „niechlubny spadek po komunizmie”? A może czuje się przez ten pomnik zniewolona? Nie, pani kanclerz Merkel buduje z Rosją kolejne gazociągi. Pomniki upamiętniające wkład Armii Czerwonej w zwycięstwo nad III Rzeszą znajdują się też we Frankfurcie nad Odrą, Pradze, Brnie, Ostrawie, Bratysławie, Budapeszcie i Sofii. Wszędzie tam uważa się, że są to pomniki ku czci żołnierzy jednej z armii koalicji antyhitlerowskiej, a nie „pomniki ku chwale komunizmu”.

Pomnik Żołnierzy Radzieckich w Berlinie-Tiergarten

Pomnik Żołnierzy Radzieckich w Berlinie-Tiergarten

Również w Norwegii znajdują się pomniki upamiętniające wyzwolenie przez Armię Czerwoną prowincji Finnmark jesienią 1944 roku. Nie można powiedzieć, że są one symbolem jakiegoś zniewolenia, ponieważ Norwegia nie była po wojnie ani okupowana przez ZSRR, ani nie znalazła się w radzieckiej strefie wpływów. Są one wyrazem wdzięczności Norwegów za wyzwolenie spod okupacji niemieckiej. We wszystkich tych państwach rozumie się znaczenie zwycięstwa koalicji antyhitlerowskiej nad III Rzeszą i znaczenie wyzwolenia spod okupacji niemieckiej przez wojska radzieckie.

Nie mogą tego jednak zrozumieć decydenci polityczni w Polsce – kraju, który w przeciwieństwie do Austrii, Czech, Słowacji, Norwegii czy Węgier został skazany przez Niemcy hitlerowskie na zagładę. Nie potrafią albo nie chcą zrozumieć tego, że okupacja niemiecka oznaczała dla narodu polskiego zagładę biologiczną, a Polska Ludowa nie. Nie potrafią albo nie chcą oddzielić faktu wyzwolenia Polski spod okupacji niemieckiej przez wojska radzieckie od polityki Stalina wobec Polski, także tej z lat 1939-1941. Nie rozumieją, że głosząc tezę o rzekomym przegraniu przez Polskę drugiej wojny światowej wypisują Polskę z koalicji antyhitlerowskiej i zapisują ją do satelitów III Rzeszy. Nie rozumieją, że głosząc, iż Polska Ludowa była podobno „kolonią sowiecką” podważają prawnomiędzynarodowe podstawy istnienia dzisiejszej Polski. Nie rozumieją znaczenia, jakie dla Rosjan ma pamięć o ofiarach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, w tym poległych żołnierzach radzieckich i że raniąc tę pamięć wykopują rów nie do zasypania pomiędzy narodami polskim i rosyjskim. A może świadomie chcą ten rów wykopać?

Decydenci polityczni w Polsce zachowują się tak jakby Rosja już nie istniała albo miała zaraz przestać istnieć. Nie zastanawiają się jakie skutki przyniosą ich działania dla stosunków nie pomiędzy państwami, ale pomiędzy narodami polskim i rosyjskim. Nie obchodzi ich jak będą wyglądać relacje przyszłych pokoleń Polaków i Rosjan w sytuacji, gdy zostaje boleśnie ugodzone jedno z najwrażliwszych miejsc rosyjskiej pamięci narodowej.

Czasem mam wrażenie, że władze w Polsce sprawują jacyś ekstremiści albo troglodyci, którzy nie rozumieją nic z polskiej i światowej historii. Podejrzewam też w tym wszystkim rękę obcą. Traktowanie działań wojennych Armii Czerwonej w Europie w latach 1944-1945 jako „podboju” i „zniewolenia” to jest przecież narracja historyczna najbardziej skrajnych sił politycznych w Niemczech i na Ukrainie. Widzę tutaj zatem realizację celów niemieckiej i ukraińskiej polityki historycznej. Niemcom, podejmującym wielkie projekty gospodarcze z Rosją, pewnych rzeczy robić nie wypada i być może właśnie te rzeczy robią za nich polscy podwykonawcy polityczni. Nie są też dla nikogo tajemnicą zażyłe stosunki z nacjonalistami ukraińskimi, jakie utrzymują od ponad ćwierć wieku postsolidarnościowe siły polityczne, a jakie przed 1989 rokiem utrzymywała ówczesna opozycja polityczna w PRL. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że niemały wpływ na skrajnie antyrosyjską politykę Warszawy, w tym politykę historyczną, muszą mieć ukraińskie środowiska nacjonalistyczne w Polsce i za granicą.

Nie mogę też oprzeć się wrażeniu, że takie działania jak te w Trzciance mają charakter prowokacji obliczonej na całkowite zniszczenie stosunków polsko-rosyjskich. Być może ci prowokatorzy liczą na to, że Rosja w odwecie zburzy polskie mauzoleum w Katyniu. Doprowadzenie do takiej sytuacji jest chyba ukrytym celem obozu politycznej rusofobii w Polsce. Bo jeżeli jedna prowokacja nakręca drugą, jeszcze bardziej radyklaną, to jaki inny można z tego wyciągnąć wniosek?

Polityka musi mieć jakiś cel. Tymczasem polityka prowadzona przez obecną władzę nie ma celu żadnego. Sprowadza się ona do systematycznego pogarszania stosunków z Rosją i Niemcami oraz groźnego prężenia amerykańskich muskułów. Najprawdopodobniej decydenci polityczni w Polsce nie biorą przy tym pod uwagę tego, że za napinanie muskułów amerykańskich trzeba będzie USA zapłacić niemałą cenę, ponieważ mocarstwo to niczego nie robi bezinteresownie. Największe korzyści polityczne z antyrosyjskiej obsesji Warszawy – oprócz USA – wyciąga pomajdanowa Ukraina. Status Polski jako kraju nieustannie skłóconego z Niemcami i Rosją i zarazem niewiele znaczącego na arenie międzynarodowej jest z punktu widzenia interesów politycznych Kijowa rozwiązaniem najbardziej optymalnym. Ciągłe prowokowanie Rosji w pewnym momencie przekroczy jednak masę krytyczną i doprowadzi do sytuacji, od której nie będzie odwrotu.

Prof. Andrzej Friszke w wywiadzie dla „Rzeczypospolitej” stwierdził, że polityka historyczna PiS jest zupełnie niezrozumiała poza granicami Polski, a w kraju służy wykluczaniu różnych środowisk i tradycji. Natomiast rozpoczęta przez rząd PiS wojna propagandowa w sprawie reparacji wojennych od Niemiec, nie mieści się w kategorii polityki historycznej[4].

Dodam, że również „wojna pomnikowa” z Rosją nie mieści się w ramach jakiejkolwiek polityki historycznej. To są działania polityczne obliczone na konfrontację, która nie wiadomo czemu ma służyć i do czego zmierzać.

Polska obecna coraz bardziej przypomina Ugandę pod rządami Idi Amina Dada (1971-1979), który ogłosił się feldmarszałkiem i „zdobywcą Imperium Brytyjskiego” oraz doprowadził do konfliktu z niemal wszystkimi sąsiadami, że o Cesarstwie Środkowoafrykańskim (1976-1979) Jeana-Bedela Bokassy nie wspomnę.

[1] W kilka minut zburzyli radzieckie mauzoleum. „Ostatni bastion komunizmu padł na pysk”, http://www.tvn24.pl, 9.09.2017.

[2] „Mąż sprzedał Zofię Sowietom za wódkę, ratowali ja polscy żołnierze. I za to zginęli od kul w tył głowy”, http://www.tvn24.pl, 15.06.2017.

[3] Np. Stanisław M. Jankowski, „Dawaj czasy! Czyli wyzwolenie po sowiecku”, Dom Wydawniczy „Rebis”, Poznań 2017. W reklamie tej książki na portalu księgarni Empik czytamy m.in.: „Żołnierze AK przyjęli ich jak sojuszników – oni potraktowali ich jak wrogów: kulą w głowę lub uwięzieniem. Przez cywilów byli witani kwiatami i chlebem – tyle że oni chcieli zegarków, wódki oraz kobiet. Biada tym, którzy odmówili…”, http://www.empik.com, 11.04.2017.

[4] J. Nizinkiewicz, „Friszke: samobójcza polityka historyczna PiS”, http://www.rp.pl, portal dziennika „Rzeczpospolita”, 10.09.2017.

Bohdan Piętka

Oświęcim, 11 września 2017 r.

„Myśl Polska” nr 39-40 (2155/56), 24.09-1.10.2017, s. 6-7

7 uwag do wpisu “Barbarzyństwo

  1. To pan ma coś z głową. Czy pan jest ruskim pachołkiem? Rosjanie byli agresorem, napaść na Polskę zaczęła się paktem Ribbentrop-Mołotow. Gdyby Niemcy nie poszli na Rosję to mielibyśmy jednocześnie okupacje niemiecką i radziecką. Rosjanie idąc na Berlin nie myśleli o wyzwoleniu Polski tylko o zagarnięciu naszych ziem. Kobiety gwałcili, kradli. Po „wyzwoleniu” nasz kraj był okupowany przez radzieckie wojska do 1993 roku. Polscy patrioci z AK byli mordowani. A władze były podporządkowane Moskwie. Dlatego rosyjska dzicz nie zasługuje na szacunek. Trzeba burzyć wszystko co wiąże się ze zbrodniczą rosyjską ideologią. A pan powinien zostać skazany na kamieniołomy za propagowanie komunizmu. Jak pan tak lubi Rusków to niech pan wypierdala do Rosji i tam mieszka.

    Polubienie

  2. Pingback: Barbarzyńskie ludobójstwo dusz. | Wirtualna Polonia BIS im. Włodka Kulińskiego

  3. PRL kłamstwami karmił o Ludowej Gwardii-Armii Choć zmieniły się układy jeszcze są po ruskich ślady. Hej! Hej! Hej cokoły! Na nich zdrajce, łotry i matoły! Goń! Goń! Goń z pomnika, ohydnego bolszewika!

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s